Nie spodziewałem się błyskawicznego powrotu do Złotego Miasta, ale sięgnąłem po Integral i przeczytałem trzy albumy w krótkim czasie. Dobra rozrywka, kiedy poszukujesz nadpobudliwej narracji, zębatki podczas zmiany ujęcia planu nie ustępują martwicy, dynamizm porywa w zakola, a bohaterowie ciągną scenariusz w górę. Bo w istocie, bez większego zaskoczenia, jest to prościutka opowieść o zdradzie i podstępie miliarderów, którzy decydują o ludzkim życiu. Każdy ściga Banksa, bo jako jedyny jest wiarygodny i nie utrudnia portowcom egzystencji. Seria wykracza poza zdruzgotaną przestrzeń z pierwszego albumu. Odwiedzimy chińskie dzielnice, trafimy do ciężkiego więzienia na Arktyce czy ujrzymy lisa polarnego. Nie sposób uśpić czytelnika, kiedy akcja pogłębia spisek, prorokowałem, że ktoś bawi się ludzkim genotypem, postacie zostają pogłębione (nie tkwią w jednym punkcie), akcja co rusz zmienia otoczenie, rachuje konfliktami, odkrywa pokerowe karty. Mimo bezczelnego dynamizmu łatwo przewidzieć dalsze kroki scenarzysty, a po przeczytaniu mam dziwne przeczucie, że zapomnę o wrażeniach po miesiącu, bo dzieje się z zawrotną prędkością, przez co nie mam czasu na przetrawienie. Super czytadło, które czyta się jednym tchem, ale w tej szaleńczej manii nie potrafię dostrzec więcej pozytywów. Paradoks - pochłaniać serię hurtowo i czuć lekki niedosyt?