Jak żyć w świecie, który nabiera sensu jedynie w drodze autosugestii (czytaj: samooszukiwania się), w świecie z datą ważności ogłaszaną co rusz alarmującymi nagłówkami, które ostatecznie jedynie usypiają, choć po drodze zaszczepiają w nas nieusuwalny niepokój?
Jaką rolę społeczną (ale też tę wobec samej siebie) przybrać spośród tak rozmaitych, obecnych w katalogu kultury współczesnej na wyciągnięcie ręki, kiedy okazuje się, że warunki wyboru wyznacza nadal, skrzętnie pomijany na kolorowych zdjęciach, znój pracy najemnej i stałych momentów gry w dorosłość, kobiecość, cykliczność natury i miasta, a nawet przewrotną powtarzalność najbardziej intymnych wydarzeń?
Wiersze Anny Fiałkowskiej już w pierwszej książce gorączkowo, boleśnie i z wielką precyzją krążyły wobec tych i podobnej wagi pytań. W nowym tomie poetki tytułowa „gorączka” zdaje się być stanem ducha, w którym można próbować na nie prawdziwie odpowiedzieć.
Jednak dać odpowiedź sobie i przekazać ją w wierszu oznacza jednocześnie: przekroczyć przezroczystość scen codzienności i języka tak racjonalnie stawiającego diagnozy, czy nawet i niekiedy: wyrwać dobie moment między nocą a dniem, by znaleźć (w) sobie niepodległe (wobec wszystkich i wszystkiego) miejsce. Nie po to jednak by uciec, choć to kuszące, ani po to, by wytwarzać czcze majaki, lecz po to, by walczyć z tymi, które zbyt często i zbyt masowo nawiedzają i pętają wyobraźnię. To walka we dnie i we śnie – walka na wiersz i życie.