"–Ogień… czy… woda? – powtórzyła, tak jakby mówiła do tępego dzieciaka. – Co ci lepiej służy?
Zacisnął powieki, próbując zignorować pulsowanie, które odezwało się ze zdwojoną siłą.
–Ogień – zaskrzeczał. – Ale to nie ma znaczenia. Postrzelili mnie jakimś żelaznym pociskiem…
–Kulą zpistoletu. Dajże spokój, jestem od ciebie otysiąc lat starsza, anadążam za współczesnym słownictwem.
Zgrzytnął zębami.
–Ta kula nadal tkwi wmoim ramieniu, osłabiając moją magiczną noc ipowstrzymując mnie przed zmianą formy.
Kobieta spojrzała na niego.
–Czy gdybym wyjęła ci ją zramienia, mógłbyś uciec?
Dara popatrzył na nią, wstrząśnięty.
–Pomogłabyś mi?
–To zależy. Zabiłeś ich?
–Musisz mi powiedzieć, kogo konkretnie.
Spojrzała na niego twardo."
Prawie 2000 stron niezwykłej książkowej przygody dobiegło końca i z ręką na sercu stwierdzam, że lepszego zakończenia nie mogłam sobie wymarzyć. Teraz z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że to była epicka seria.
Dopracowany do perfekcji świat fantasy, niespodziewane zwroty akcji, magia, charakterni bohaterowie oraz egzotyczny klimat Bliskiego Wschodu. To wszystko razem sprawiło, że ta historia, bez większych problemów podbiła moje czytelnicze serce.
"Imperium złota" to idealne dopełnienie serii Dewabad, w której wszystkie wątki zostały domknięte, w bardziej niż satysfakcjonujący sposób, ale i tak najważniejsze były emocje jakie towarzyszyły mi podczas lektury, koniecznie przygotujcie sobie zapas chusteczek.
Absolutny "must read" tego roku i nie tylko oraz gwarantowane niezapomniane książkowe chwile.