„Impuls” autorstwa Jolanty Żuber to książka, która swoją premierę miała dokładnie tydzień temu, wywołując niemały szum. Kolejni patroni, w których gronie nie brakuje moich serdecznych znajomych z bookstagramowego świata (których przy okazji ciepło pozdrawiam) oraz czytelnicy, rozpływali się nad dziełem autorki, określając go nierzadko thrillerem niemal kompletnym, gwarantującym przeżycia czytelnicze na najwyższym poziomie.
Sama fabuła nie wydaje się mocno skomplikowana- kiedy dwunastoletni Tomek z łagodnym spektrum autyzmu nie wraca po jednej ze swoich sesji do domu, jago popadająca w coraz większy obłęd matka postanawia poruszyć niebo i ziemię, by sprowadzić syna całego i zdrowego do domu. Kobieta nie wie jednak, że w tym celu będzie musiała przekroczyć granicę ludzkiego zła, o której wcześniej nie miała pojęcia…
Nazwisko Jolanty Żuber już wielokrotnie przewijało mi się przez oczy, budząc we mnie rosnącą ciekawość do poznania stylu autorki. „Impuls” tę ciekawość w końcu zaspokoił, dając mi do rąk thriller niepokojąco mroczny, obok którego nie jest się w stanie przejść obojętnie. Napięcie, które w trakcie czytania nabiera tylko prędkości, startuje już niemal na samym początku z wysokiego „c”, a szokujące zwroty akcji oraz drastyczne opisy desperacko walczącej rodzicielki o swoją pociechę, tworzyły przed moimi oczyma wyjątkowo realne obrazy. Wszystko to połączone z niebanalnym stylem sprawiło, że autorce gratuluję znakomitej książki...