Opinia na temat książki Jak pokochać centra handlowe

@OutLet @OutLet · 2019-12-30 15:22:11
Przeczytane
Oto książka, która – choć nie jest antycznym dramatem – pokazuje, że każdy wybór może okazać się zły. W tym przypadku chodzi o wybór: mieć dziecko czy go nie mieć. Urodzenie dziecka to jakaś oznaka normalności. Dla społeczeństwa i dla samej kobiety. O presji ze strony rodziny i otoczenia, o tym wszystkim, co ukrywa się pod hasłem „co inni powiedzą” nie będę się rozpisywała, bo to wydaje się bardziej „zbadane”. Ale właśnie ta refleksja, że kobieta samą siebie uznaje za normalną, gdy rodzi, naszła mnie przede wszystkim, gdy skończyłam czytać. Kobieta, wtedy już matka, oddycha z ulgą, patrzy na siebie jakby z boku i ocenia, że teraz wszystko z nią wreszcie w porządku. To samo robi społeczeństwo, zwłaszcza, jeśli wcześniej w mniej lub bardziej czytelny sposób sygnalizowała, że dziecko to może jednak nie dla niej – ani ona dla dziecka. Czasami kobieta po urodzeniu, nawet jeśli przedtem miała wątpliwości, odkrywa w sobie to odwieczne powołanie. A czasami wraz z rozwarciem otwiera się puszka Pandory, z której wypływa całe zło. Znika nadzieja, że jakoś to będzie, że tak zwany instynkt macierzyński pojawi się wraz z pierwszym spojrzeniem na dziecko i usłyszeniem jego pierwszego płaczu.
Natalia Fiedorczuk-Cieślak na podstawie historii różnych kobiet pisze o tej drugiej sytuacji. Niewiele tu blasków macierzyństwa, a jeśli nawet są, to podszyte cieniem. Wiele o tym, jak wszystko się psuje, gdy pojawia się ten nowy członek rodziny. Jak psuje się ta właśnie rodzina (na bardzo wielu płaszczyznach), wraz z nią cały świat – oraz ciało. Jak wielka jest chęć ratowania tego, równa wielkiemu pragnieniu ucieczki i odczuwaniu zmęczenia. I chociaż sama stwierdza, że „Trudno jest pisać o cierpieniu w sposób wiarygodny”, ja stwierdzam, że jej się udało. Bo gdy sami siebie próbujemy przekonać, że panujemy nad tą niekomfortową sytuacją zwaną naszym życiem i podejmujemy wiele czynności zastępczych, stwarzających pozory tego panowania, a w rzeczywistości odciągających nas od sedna sprawy, mamy właśnie „To poczucie, rezultat całodziennego krzątactwa, to poczucie, że cela jest schludna, czysta”. Ale więzienie pozostaje więzieniem, chociaż wysprzątanym.
Centra handlowe są oczywiście metaforą do odczytania na kilku poziomach. Z jednej strony to miejsce do ukrycia się w tłumie, miejsce anonimowości i odosobnienia – ale przecież nie do końca, bo pojawiają się tam inne matki z dziećmi, które narratorka obserwuje i do których porównuje siebie i swoje dzieci. To także swoista oaza spokoju, gdzie może odpocząć i namiastka prawdziwego wyjścia z domu, w którym jest uwięziona. Oraz znak czasów, przez wszechobecność bodźców każdego rodzaju, właściwe temu miejscu schematyzm, szybkość i tworzenie iluzji, że jest tak dobrze i normalnie. Ostatecznie tę metaforę dopowiada końcowa, mocna scena, będąca jednocześnie odpowiedzią na pytania, jak i dlaczego centra handlowe dadzą się pokochać.
Nie chciałabym użyć w tej recenzji zbyt wielu dobrze znanych, utartych stwierdzeń, chociaż podjęty temat niekiedy sam to wymusza. Jest tu bowiem mowa o tak wielu oczywistych, a zarazem niewygodnych, wstydliwych sprawach, do których matka nie może się przyznać bez narażenia się na stos, a których na pewno doświadcza. Autorka z dużą sprawnością językowo-literacką je opisuje, na przykład tak: „Kiedy wysiadam z ekspresu w mieście X., bluzkę mam pomiętą, a w torebce jest jak zwykle bałagan, piasek i kleiste okruchy. Powtórnie tęsknić za dziećmi zaczynam w pociągu powrotnym”.
Książka mówi też dużo na temat sytuacji ekonomicznej młodych małżeństw będących na wiecznym dorobku. Mówi przekonująco o tym, jak „Bezradnie miotamy się po wolnorynkowej rzeczywistości, wydając wszystko, co uda się zarobić”. Takie prawdziwe i takie smutne.
Czytając, nie można pominąć końcowego słowa od autorki, w którym podaje ona przyczyny napisania książki, a były to niezgoda na tradycyjny, utrwalony, stereotypowy obraz bycia matką w Polsce i liczne kontakty z kobietami doświadczającymi tej drugiej, nie słodkiej, nie różowej i niepachnącej pudrem strony macierzyństwa. Przedstawia też sposób pracy nad tekstem oraz wyjaśnia związki treści z jej własnym życiem. Rozwiewa więc wątpliwości, które mogły się zrodzić w głowach czytelników podczas lektury na temat jej osobistego stosunku do własnych dzieci.
To bardzo dobra książka, chociaż w tym dziwnym kraju dla wielu będzie obrazoburcza i nie do przyjęcia.
Ocena:
Data przeczytania: 2018-07-15
× 2 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Jak pokochać centra handlowe
Jak pokochać centra handlowe
Natalia Fiedorczuk
5.9/10

"Jak pokochać centra handlowe" to przede wszystkim surowy obraz codzienności umęczonej i wypartej, opisanej z wielkim literackim kunsztem. Ten tekst jest surowy, matowy, chirurgiczny jak Haneke. Opis...

Komentarze
@Anna_Natanna
@Anna_Natanna · prawie 4 lata temu
Bardzo dobra recenzja. I jak sądzę, po niej, dobrej książki.

× 1
@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Dziękuję. Tak, wg mnie jest to bardzo dobra i bardzo potrzebna książka. Autorka słusznie dostała za nią Paszport "Polityki".
× 1
@Anna_Natanna
@Anna_Natanna · prawie 4 lata temu
i może jeszcze dodam, tak od siebie....do wszystkiego trzeba czuć powołanie, a gdy go mamy odpowiadać na nie w miarę możliwości pozytywnie. Macierzyństwo też jest taką kategorią. Bardzo trudną kategorią. I dlatego nie każda kobieta w nim się odnajduje. Wystarczy to tylko rozumieć. Czyli być tolerancyjnym. A w naszym społeczeństwie jeszcze o to trudno.
× 1
@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Całkowicie się zgadzam. Też tak od siebie mogę dodać, że książka interesowała mnie ze względów osobistych, bo akurat należę do tych kobiet, które do macierzyństwa nie czują powołania i świadomie nie mają dzieci. Byłam ciekawa, jak do tematu podejdzie kobieta, która jest matką.
· prawie 4 lata temu
Czasami kobiety bardzo pragną mieć dziecko. I czują powołanie. Ale brak wsparcia psychicznego, które wynika z niezrozumienia jej NIENATURALNEJ sytuacji (nie jest naturalne godzenie miliona obowiązków i brak odpoczynku, brak przerw w opiece nad dzieckiem) i nieodciążanie matki w jej macierzyństwie może ten dar przemienić w przekleństwo. Kobieta to też tylko człowiek. Same kobiety o tym fakcie zapominają. Tę książkę powinny czytać młode dziewczyny, które myślą o potomstwie. Bo potem to równia pochyła. I trzeba mieć mocne pazury by spadać powoli.
@OutLet
@OutLet · prawie 4 lata temu
Doskonale to ujęłaś, Harey.

Pozostałe opinie

Reportaż, pamiętnik, czy takie nie wiadomo co. Dla mnie to są luźne zapiski, notatki do czegoś, co miało szanse dopiero zostać wartościową książką. Temat dojrzałości macierzyńskiej i depresji matek j...

EK
@EwaK.

Bałam się sięgnąć po tę książkę. Wiele recenzji, opinii oraz wywiad z autorką, gdzie dużo mówiono o treści, przyczynach jej powstania... To wszystko powodowało, że bałam się , że przeczytam coś, co "...

Tematyka znana matkom, niektóre opisywane obserwacje i uczucia znane z autopsji :-)

@magdziocha@magdziocha

To nie jest wybitna literatura. Ni pies ni wydra, ani reportaż (skąd ta myśl?) ani pamiętnik, tym bardziej powieść. To jest książka na ważny TEMAT. Lekko przerażają mnie negatywne oceny innych kobie...

@zooba@zooba
© 2007 - 2024 nakanapie.pl