Ksiązka jest interesująca, tym bardziej, że porusza kwestię o której nigdy nie myślałem – kwestię czytania, a w konsekwencji recenzji nieprzeczytanej książki. Autor sugeruje, że fakt, iż czegoś się nie wie, jest czymś złym. Cóż może z poziomu profesury. Niemniej czy człowiek, jakikolwiek, nawet geniusz, może pojąć wszystko? Zdecydowanie nie. Sam nie przeczytałem zbyt wielu książek, na co nie pozwala mi zmienny tryb życia. Nie widzę jednak w tym ujmy, by oszukiwać, że jest inaczej. Niby dlaczego? Nie posiadam potrzeby brylowania w towarzystwie, a tym bardziej uzurpowania sobie miana człowieka ultra-rozumnego. Kłamstwo w kwestii swego oczytania jest niemal zbordnią! Faktycznie, można być pomimo tego braku błyskotliwym, ale nie zmienia to faktu, iż propaguje się formę oszustwa, łgarstwa, bądź też kpiny z otoczenia.
Nie zgadzam się również z wnioskiem, iż czytanie zabija osobowość czytelnika. Być może istnieją takie jednostki, jak choćby Herostrates, lecz w moim mniemaniu są to rzadkie wyjątki. Dla mnie książka jest formą ścieżki, którą podążam w drodze do samookreślenia. Zdarzają się lektury, które wywołują u mnie kaca moralnego, tak dojmującego, że przez jakiś czas ciężko jest mi strząsnąć to z siebie. Jednak zawsze to następuje! W ten sposób odkrywam kolejną cząstkę siebie, dotychczas nieuświadomioną, integralną część mnie. I to jest cudowne! Wspaniale jest utożsamiać się z jakimś bohaterem, przeżywać to, co on, by w końcu stać się sobą – rozwiniętym, bardziej otwarty...