Mia Słowik w książce pt. „Jak zostałam peruwiańską żoną” przedstawia nam Amerykę Południową
Mia Słowik to debiutująca autorka humorystycznych relacji podróżniczych. Książka „Jak zostałam peruwiańską żoną” jest właśnie jedną z takich relacji.
Mia nie cieszyła się zbytnią uwagą ze strony swoich rodziców. Chyba, że tą negatywną. Uważali ją za pierdołę. Wytykali, że starsze siostry w jej wieku osiągnęły to, czy tamto. Kiedy dorastała zaczęła interesować się jogą, medytacją czy filozofią. Do tego była bardzo nieśmiała. Dla rodziny stała się dziwolągiem. Cały czas była strofowana, miała niskie poczucie własnej wartości. Jednym słowem, nie miała łatwego życia rodzinnego.
Zakolegowała się z Mirellą, kobietą, która prowadzi sesje terapeutyczne ustawień systemowych, coś z pogranicza psychologii i ezoteryki. Mirella namówiła ją, aby wyjechała. Nie do innego miasta, tylko dosłownie na koniec świata. Gdyby nie prezent od babci z okazji Świąt Bożego Narodzenia nie miałaby za co wyjechać. Babcia podarowała swoim córkom i wnuczkom pieniądze. Oczywiście zakładała, że wnuczka wykorzysta je w inny sposób, niż podróż do … Ameryki Południowej. W dodatku z biletem w jedną stronę. Nie minęły 2 tygodnie, a już siedziała w samolocie.
W trakcie podróży uczyła się języka hiszpańskiego. Na miejscu zaznała sporo nieprzyjemności ze strony osób, które dawały jej schronienie. Miejscowych dziwiło, że jako dziecko bawiła się lalkami Barbie. Wyśmiewaliśmy się z niej. U nich dzieci bawią się bębenkami. Damiano, chłopak z którym się związała drwił z niej, że nie potrafi tańczyć salsy, czy zrobić najprostszej tkanej bransoletki, naszyjnika. Nie mówiąc już o braku umiejętności gotowania. W tym kraju kobiety miały całkowicie inne zadania, niż te w Europie. Zarabiać na życie zaczęła chodząc po restauracjach i śpiewając ich ludowe pieśni. Zdarzyło im się nocować w domu paramilitares, czyli zbrodniczym ugrupowaniu parapolitycznym, którzy pod ukryciem lewicowych idei zajmowali się mordowaniem niewinnych ludzi. Mia często nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństw jakie na nią czyhały. Nie znając zbytnio języka, nie zawsze wiedziała, kto, co mówi. Damiano wytykał jej, dlaczego nie ma cały czas uśmiechu na twarzy i nie podchodzi do życia entuzjastycznie. Nie ma w sobie nic do zaoferowania, on jest mistrzem w taekwondo, świetnie gra na gitarze. Posiada również wiele innych umiejętności. A Mia?
„Kobiety w Ameryce Południowej mają szersze biodra i bardziej tryskają kobiecością, niż na przykład w Europie.”
Na szczęście rozstała się z Damiano. Ja również nie wytrzymałabym ciągłej krytyki. Imała się różnych zajęć, aby tylko mieć strawę i nocleg. Pewno dnia poznała Artiego. To czego się o nim dowiedziała wzbudziło chwilowy szok. Zresztą, nie był on najmłodszy więc miał prawo mieć dzieci z innymi kobietami, dokładnie ośmioro. To właśnie Arti został ojcem jej dziecka. W ciąży wróciła do Polski. Urodziła pięknego Antosia, a z czasem dojechał do niej Arti. Mia będąc jeszcze w ciąży praktykowała jogę, która przynosi ulgę w m.in. w takich dolegliwościach jak bóle kręgosłupa, pleców, obrzęków nóg. Ćwiczenia pomagają również w późniejszym porodzie. Same dobra płyną z jej praktykowania.
„Widzisz tę obrączkę? – pokazał niewielki pierścionek na swojej dłoni Arti. – Zaręczyłem się z samym sobą, aby nigdy nie związać się z żadną kobietą. – Po czym jednym ruchem zdjął obrączkę i rzucił w kierunku rzeki. – Już jej nie chcę. Kocham cię!”
Jeśli interesuje Was co jeszcze spotkało Mię podczas pobytu w Ameryce Południowej oraz czy Arti nauczył się żyć w Polsce, w kraju, tak zupełnie innym od jego rodzimego? W kraju, gdzie kobieta ma swoje prawa. Zachęcam Was do lektury. Jest to powieść podróżnicza z mieszanką obyczajowej, więc dla osób lubiących powieści obyczajowe rewelacyjna. Mimo, iż Mia podczas swojej podróży pokazała mi sporo na temat tamtego zakątka świata, dla mnie była ona jednak troszkę naiwna w stosunku do drugiego człowieka, tym bardziej w obcym kraju, o innej kulturze. Ja nigdy bym się nie zdobyła na taką podróż, tym bardziej z biletem w jedną stronę. Podziwiam osoby, które tak potrafią. Książka oprócz ciekawej treści, która jest nam przedstawiona w interesujący i prosty w odbiorze sposób zawiera coś jeszcze co mnie urzekło, przepiękne malowidła, mam nadzieję, że pochodzą one spod pędzla Artiego.