Porażka na całej linii.
Wzięłam się do słuchania książki znanego nauczyciela uważności i mistrza zen w oczekiwaniu na duża dozę inspiracji i spokoju. Sama idea uważności jako skupienia się na tu i teraz wydaje mi się cenna i pożyteczna, idąca wbrew zagonieniu, powierzchowności i bylejakości przeżywania życia. Niestety to, co znalazłam wzbudziło jedynie moją irytację. Kiedy usłyszałam, że prowadząc samochód mam się stać jednym z tymże samochodem, odeszła mi ochota. Oprócz takich sugestii, których nie potrafię potraktować poważnie, ani nawet przyjąć metaforycznie (bo co to miałoby znaczyć?), z książki wylewa się taka ilość uduchowionego banału, że nie dałam rady skończyć. A na powtarzane słowo 'uśmiech' zaczęłam zgrzytać zębami.
Odradzam osobom z uczuleniem na new-age'owe klimaty i/lub poradniki napisane w podniosłym tonie wszechwiedzącego guru.