Kolejna książka J. Abercrombiego ze świata Pierwszego Prawa nie przynosi żadnych niespodzianek jeśli chodzi o jakość jego twórczości, a i pod względem fabularnym stanowi właściwie jedną całość z poprzednim tomem. Sugeruje to zresztą także ciągła numeracja kolejnych części/rozdziałów. Nie oznacza to jednak, że autor niczym nas nie zaskakuje. Z pewnością postępowanie i kierunek ewolucji głównych postaci poprzedniej części były dla mnie w wielu przypadkach całkowitym zaskoczeniem, chociaż po zastanowieniu przyznaję, że autor oparł je na solidnych motywacjach i uzasadnił.
Najkrócej rzecz ujmując 'Kłopotliwy pokój' jest kroniką buntu przeciwko władzy króla, kilkuwątkowo relacjonującą dość ograny temat ambicji i intryg wywołujących z niczego krwawy konflikt, angażujący znane z poprzedniego tomu postaci w nietypowych dla nich rolach. Sam temat przewodni i fabuła sa typowe dla Abercrombiego a zmiany dotyczą głównie dołączenia rewolucji przemysłowej jako czynnika drastycznie przekształcającego świat Pierwszego Prawa. Szczerze pisząc pomysł autora, żeby akcję tej trylogii przenieść w czasy błyskawicznych przemian socjoekonomicznych uważam za chybiony. Owszem, pojawia się dzięki temu sporo nowych możliwości uatrakcyjnienia fabuły przez wprowadzenie elementów typowych raczej dla steampunka, ale równocześnie w książce pojawiają się w coraz większym stopniu zjawiska i elementy znane nam ze współczesnego świata, jak choćby korupcja polityczna, geopolityka i ekonomia społeczna. Nie wątpię, że ktoś może uznać to za zaletę, ale mnie osobiście zagadnienia te nie interesują w najmniejszym nawet stopniu i nie po to czytuję rozrywkową literaturę fantasy, żeby szukać w niej opisów przepychanek między politykami, tak bardzo przypominających współczesne polityczne szambo, że ucieczka od rzeczywistości przestaje właściwie być możliwa w trakcie lektury tej książki. Na szczęście Abercrombiemu nadal udaje się tworzenie pełnokrwistych postaci oraz kontrastowanie co spokojniejszych i mniej dynamicznych scen czy opisów naturalistycznymi wstawkami, szokującymi czytelników, którzy nagle uświadamiają sobie, że w świecie powieści ludzie też krwawią, szczają, pierdzą, obsrywają się i zarzygują, tak samo jak w rzeczywistym świecie. Do Tolkiena i powieści young adult dla dorastających panienek o romantycznym usposobieniu Abercrombiemu nieustannie jest bardzo daleko. Znakomicie za to wychodzi mu opisywanie krwawych szczegółów potyczek pokazywanych oczami ich niebyt ważnych uczestników, których kariery fabularne ulegają zwykle nagłemu i możliwie ociekającemu płynami ustrojowymi zakończeniu.
Joe Abercrombie jest nadal w formie i nawet jeśli nowe elementy wprowadzone w dotychczas wydanych częściach tej trylogii nie budziły mojego wielkiego entuzjazmu to książka bawiła mnie na tyle dobrze, że byłem skłonny zarywać dla niej noce.