Cała opowieść to utkana z epizodów misterna koronka, której fragmenty łączą się, zazębiają w odpowiednim miejscu tworząc ciekawy acz mało dogłębny wzór rodzinnej historii. Autorka prowadzi nas przez opowieść o rodzinie Ruczajów w sposób lekki, przyjemny ale miejscami dość powierzchowny, czytając czasami czułam niedosyt, zakończenie również mnie rozczarowało, nie do końca tego się spodziewałam, nie przemówiło do mnie.
"Koronki z płatków śniegu" to pean pochwalny na cześć ślązaków. Zabrakło choćby jednego negatywnego bohatera, wszyscy byli niemalże do rany przyłóż, same chodzące dobra, czasami tylko opatrzone jakimiś minimalnym wadami. Kolejna sprawa to objętość książki. Chociażby nie wiem co, to na 320 stronach nie da się opisać w sposób zajmujący, wnikliwy, bogaty i wielce interesujący obszernej historii rodzinnej. Takie potraktowanie po łebkach losów rodziny Ruczajów odebrało książce wiele. Owszem, miło się czytało i to wszystko. Szkoda.