Podborze, dnia 2 maja r. 1886.
Więc dziś zaczynam 16-ty rok życia! — Jestem z tego ogromnie dumna i uszczęśliwiona — od rana deklamuję sobie początek cudnej sielanki Gaszyńskiego:
„Panna była prześliczna,z błękitnych jej oczek
Zaledwie że piętnasty uśmiechał się roczek...“,
a przechodząc przez salon zerkam do zwierciadła, żeby się przekonać, czy i do mnie te słowa dałyby się zastosować.
No, prześliczna może nie jestem — Kazik twierdzi nawet, że jestem brzydka, ale to nieprawda — co on się na tym zna? — Nie mam też oczu błękitnych, tylko jakieś stalowo-szare, bardzo duże, a czasem, gdy się rozgniewam, to podobno zielone jak u kota — znowu określenie Kazika. — Wszystko jedno... fakt jest, że z szarymi czy zielonymi oczami, na dziecko już zupełnie nie wyglądam i radabym, żeby wszyscy w domu o tym pamiętali. Żebym mogła trochę sama sobą rządzić, mniej odrabiać nudnych lekcji a więcej czytać ślicznych powieści, które są dla mnie dotąd owocem zakazanym — żeby — oh, żeby! — Mademoiselle nie dreptała tak wciąż za mną, i żebym od rana do wieczora nie słyszała: Malwine, tenez-vous droite! — bo już mam tego wyżej uszu! - fragment książki