„Twoje szepty” opowiadają historię wielkiej miłości, która miała trwać wiecznie. Olbrzymia tragedia dotknęła małe, górskie miasteczko. Pchnęła Holta do decyzji, która ukształtowała przyszłość wielu osób, w tym jej. Kobiety, którą kochał od zawsze. Czy uczucia uśpione, porzucone przed dekadą w obliczu niebezpieczeństwa obudzą się na nowo?
Catherine Cowles urzekła mnie tą historią. Poruszyła moje serce. Wywoływała strach, przerażenie. Umiejętnie zmieniała narrację tak, by oddać wszystkie najważniejsze uczucia bohaterów. Wren od razu wkradła się do mojego serca. Dała się poznać jako wspaniała, kochająca przyjaciółka. Podobały mi się szczególnie momenty z jej pracy: była dyspozytorką w policji. Potrafiła przez telefon uspokoić zszargane nerwy osób dzwoniących na telefon ratunkowy, bo przecież sama doskonale wiedziała jak to jest, gdy w strachu wymawiasz swój adres. Nierzadko przypłaciła to własnym spokojem ducha.
Holt to ten opiekuńczy, stanowczy typ bohatera. Dziesięć lat temu uciekł od rodziny, teraz życie poniekąd zmusiło go do powrotu. Jego uczucia nigdy nie ustały. Nie został jednak przyjęty pozytywnie, wręcz przeciwnie. Miasteczko miało mu wiele za złe, bo choć większość z mieszkańców przechodziła traumę to wszyscy przechodzili przez to wspólnie, a on uciekł.
„Twoje szepty” to naprawdę przepiękna historia o miłości, jednak nie obyło...