Lubicie móc się wzruszyć podczas czytania? Jeśli tak, mam dla Was idealną historię. Chociaż nie wiem, czy jestem w stanie oddać swoimi słowami wszystko to, co czułam podczas czytania.
Już od najmłodszych lat Wren i Holt byli nierozłączni. Mała miejscowość, w której się wychowywali sprawiała, że każdy znał każdego. Im bardziej dorastali, tym bardziej stawali się sobie bliscy, a później stworzyli związek, który był tym idealnym. Tyle że to wszystko uległo diametralnie zmianie. Dziewczyna prawie zginęła od strzału, kiedy czekała na wizytę swojego ukochanego. Najgorszym ciosem okazała się jednak nie blizna, a fakt, że Holt ją zostawił. Straciła go, przekonana, że najzwyczajniej w świecie jej nie chciał. Wrócił po dziesięciu latach. Jego nogi znów zawitały w małym, malowniczym miasteczku w górach.
Oboje zmienili się przez ten czas. Dekada to szmat czasu, która może zmienić wszystko. Będą musieli sobie wiele wyjaśnić, zwłaszcza, że Holt pragnie odzyskać Wren.
Wow, wow i jeszcze raz wow. Przepadłam. Całkowicie. Od pierwszej strony do ostatniej. Jest mi ogromnie przyjemnie, że miałam możliwość poznać kolejne pióro, które tak bardzo mnie urzekło i sprawiło, że na moją listę ulubionych Autorek trafia następna.
Zostałam porwana do małego miasteczka usytowanego w górach, w którym mieszka nieco ponad dwa tysiące osób. Sam klimat, który został stworzony przez Autorkę, idealnie dopasował się do okolicy, ale i tej cięższej strony fabuły, którą poruszyła. Dzięki zastosowanym opisom, miałam możliwość poczucia, usłyszenia tego, co bohaterowie.
Wykreowane postaci skradły moje serce. Bardzo zdążyłam się z nimi zżyć przez te około czterysta stron, a to nie zawsze się zdarza. Przeżywałam z nimi każdą emocje, kiedy ich serca pękały. Kiedy ronili łzy, czuli gulę w gardle, miałam dosłownie to samo. Ewidentnie potrzebował teraz tego rodzaju emocji.
Catherine poruszyła tu kilka bardziej dotkliwych tematów, z którymi musieli zmagać się bohaterowie. Dotyczyły one zarówno teraźniejszości jak i przeszłości. Miałam możliwość patrzenia na to, na jakich ludzi wyrośli, jakie piętno zostało na nich odciśnięte. Z drugiej strony, Autorka zadbała też o to, żeby pokazać te pozytywne aspekty i to, co dobrego, mimo upływu lat w nich pozostało, a może nawet jeszcze bardziej się wyostrzyło.
W tej historii spory nacisk położony został na więzi międzyludzkie. Jedne lepsze, inne źle, a jeszcze kolejne - takie, za które można oddać życie, bez wahania stanąć w ogień. Struny odpowiedzialne za moje emocje były przy tym pociągane wielokrotnie.
Sama relacja głównych bohaterów - Wren oraz Holta - wywołała burzę emocji. Catherine nie ma problemu z wyrażaniem i okazywaniem każdego gestu postaci, emocji, które nimi kierują. W młodym wieku przeżyli coś strasznego, a patrzenie na nich po czasie, który upłynął nie było łatwe. Przed wzlotem musieli potknąć się kilka razy. Natomiast najważniejsze, co musieli zrobić, to wszystko między sobą wyjaśnić, przestać uciekać, być odważnym, uwierzyć w siebie, bo miłości nigdy im nie zabrakło. Ta nie miała terminu ważności.
Bardzo ciekawie został poprowadzony ważny wątek kryminalny. Tak, taki też tu istniej. Sama dałam się wciągnąć zarówno w pracę bohaterów, jak i całą akcję dookoła nich. Niemniej jednak, żeby nie było, nie było tylko i wyłącznie gorzko i poważnie. Pojawiły się tu również chwile i postaci, które potrafiły rozładować napięcie. Wiele uśmiechu i niekontrolowanych parsknięć również Wam gwarantuję.
Czy uważam "Twoje szepty" za jedną z lepszych książek przeczytanych w tym roku? Tak, zdecydowanie, a przecież jesteśmy już na jego końcówce. Niecierpliwie będę czekała na kolejne części wydane u nas.