Ja bym nie tak radykalnie jak Senthe. Też miałam często wrogie uczucia w trakcie czytania. Ale bez przesady. Jestem fanką i Lema, i Stillera - o obu dowiedziałam się z tej książeczki paru rzeczy. Przyznam, że Stiller mnie zadziwił (niemile) kilka razy, i do tej pory zachodzę w głowę, jaki w ogóle cel miało wydanie tego tytułu. Choć uważam, że jak najbardziej Stiller ma prawo porównywać się do Lema. To inna osobowość, inny autor, inne rzeczy robi - jego przekłady to częstokroć perełki! Przede wszystkim jednak ta książeczka to jakiś taki czysto osobisty strumień myśli, nie wiem czy tam, gdzie nie mówi do Lema pochwalnie, nie wyraża przypadkiem swojej własnej złości. Złości na to, że przyjaciel odszedł. I myślę, że jeśli czytelnik ma się złościć, to chyba na to własnie. A nie na to, że ktoś tak głupio analizuje "Solaris" :)