Zafascynowała mnie ta książka. Grą kontrastów, zabawą z czytelnikiem. Baśniowość i realizm, wiedza i przekonania, radość bycia i poszukiwanie sensu. Cudowne opisy (natury, miejsc, ludzi), obrazy Goyi i flamenco, tajemniczy karzeł, rozmowy z gekonem. Wszystko na tle „świadomości cudu życia”. Nic, tylko zanurzyć się i tonąć… I stałoby się tak zapewne, gdyby nie pojawiające się od czasu do czasu odczucie zwyczajnego „zbyt”: zbyt dużo? zbyt ciężko?
Tragedia bezpotomnego umierania: przerwanie ciągłości życia przekazywanego w łańcuchu DNA od milionów lat.
Pytania o sens.
Prawa człowieka w opozycji do jego obowiązków wobec życia na ziemi.
Kanibalizm.
Życie wieczne.
„Nosimy w sobie dusze i jesteśmy niesieni przez duszę, której nie znamy. Kiedy nierozwiązana zagadka staje na dwóch nogach, przychodzi nasza kolej. Obrazy ze snu, które same siebie szczypią w ramię nie budząc się przy tym, to my. Bo my jesteśmy zagadką, której nikt nie zgaduje. To my jesteśmy baśnią zamkniętą we własnym obrazie. To my jesteśmy tym, co idzie i idzie, nie dochodząc do jasności.”
„Stworzenie człowieka trwa kilka miliardów lat, jego śmierć – zaledwie kilka sekund.”
„Świat jest jedną wielką baśnią.”
„Drzwi do wyjścia z baśni są otwarte na oścież.”
Polecam. Niewątpliwie potrafi wymęczyć, ale przede wszystkim dostarczy wielu przyjemności i czytelniczej satysfakcji.