'' Stillson odkrył najwyraźniej jedną z podstawowych , ukrytych zasad rządzących naszym światem : jeśli ci którzy dużo mają nie zapłacą , zapłacą za nich ,chętnie i bez żadnego szczególnego powodu , ci , którzy mają niewiele ''
Co tu kryć , czy dużo opowiadać . Fakt jest niezaprzeczalnie taki , iż po raz piętnasty dałam się omotać kingowską pajęczyną . W dodatku wcale mi to nie przeszkadzało . Obserwowałam sobie czytając jak autor powolutku snuje swoje pajęcze nitki - historie . Na początku każda historia nijak się ma do pozostałych , jednak im dalej w książkę tym coraz wyraźniej widać że wszystkie te zdarzenia , te pojedyncze , osobno opowiedziane historie plotą się pięknie w swoistą pajęczynę , którą nim się czytelnik spostrzeże , już jest cały omotany . Przynajmniej ja tak mam i uwielbiam ten stan . Uwielbiam kiedy książka mnie porywa , oplata , wciąga , wsysa , kiedy zapadam się w nią , kiedy dochodzę do takiego stanu , że nic poza nią nie widzę i nie słyszę . Kiedy trzeba do mnie ileś razy mówić , a czasem potrząsnąć za ramię , bym wróciła znowu do rzeczywistości . Tak jest w przypadku książek pana Kinga . Czytam sobie na przykład o małym chłopcu , sześciolatku , który jeżdżąc na łyżwach uderza w człowieka dorosłego z niezłym impetem i upada na lód . Właściwie nic mu się nie staje , po chwilowym zamroczeniu i obejrzeniu sobie z bliska przysłowiowych '' gwiazd '' , dalej się bawi . Zostawiamy go więc na '' chwilę '' , by przyjrzeć się innym historiom . Na przykład sprzedawcy piorunochronów który zawitał do baru napić się czegoś , bo od gadania zaschło mu w gardle . Mordercy który zabija kobiety niezależnie czy mają lat sześć czy sześćdziesiąt sześć , czy pewnemu Gregowi który zajmuje się handlem obwoźnym i na dodatek jest bardzo agresywnym i nieobliczalnym człowiekiem . W tym momencie zaczęłam się zastanawiać , znając już z wcześniejszych powieści Kinga , jego styl pisania , w jaki sposób te wszystkie historie w końcu połączą się ze sobą . Niestety nie odgadłam . Właśnie to w pisarstwie tego autora sobie cenię , że zawsze potrafi mnie zaskoczyć . Że do każdej swojej powieści wprowadza takie elementy które mnie wprost zdumiewają . Które sprawiają że chce się jego książki czytać i czytać i czytać wciąż . Ale wróćmy do naszego Johnn'ego Smitha , to tamten sześciolatek , który w tej chwili ma już lat dwadzieścia kilka , jest nauczycielem i mimo że jego uczniowie zwą go Frankensteinem , to jednak bardzo go lubią . Johnny jest więc właściwie szczęściarzem , dobra praca , fajna , kochana dziewczyna , kochający rodzice . Jednak to wszystko do czasu . Po wypadku i pięćdziesięciopięcio miesięcznej śpiączce , dla Smitha nic już nie będzie takie samo . Książka jest rewelacyjna i jak to u Króla , porusza wiele różnych , bardzo ciekawych i nigdy nie tracących na ważności i aktualności , spraw . Na przykład fanatyzm religijny , czy brudną politykę . Pokazuje jak działa mechanizm który sprowadza na polityczny tron władzy jednostki wprost szalone . Jak posługując się populizmem i demagogią można wpływać na skołowane społeczeństwo . A główny dylemat i pytanie które Johnny zadaje każdemu , spowodowało we mnie niezłą konsternację i przyznaję , chyba do końca wciąż nie umiem na nie odpowiedzieć . Ciekawe czy wy odpowiecie...