Podtytuł: Powieść historyczna z czasów Kazimierza Wielkiego.
"Ciężko to było w czasy one przedzierać się przez bory i lasy wielkopolskiej ziemicy naszej. Gdzie jeno okiem sięgnąłeś, widziałeś tylko drzew grube słupce, okryte baldakimem zieleni a wyziewami oparów błotnych podszyte, wolne zaś przestrzenie zalewały jeziorzyska bezdenne; rzeki i rzeczki, strumienie i bystre potoki wiązały się z sobą wiecznie ruchomemi ramionami wód żywych i zataczały pląs kolisty, że jeździec przygodny, brodów i przepraw nieświadomy, zabłąkałby się snadnie w tych ostępach dzikich, nie wiedząc sam, jakby to,sobie z temi trudnościami poradził. Dobrze jeszcze, gdy zabłąkał się wśród sieci rzek i ruczajów; gdy jasnem jeziorem zawaliła się droga przed nim: niejedną pławicę albo łódź mógłby dopatrzeć i huknąć na spotkanego rybaka, niewody abo potrestnice zastawiającego — wtedy za »Bóg zapłać!« przebierał się na brzeg drugi, rozpytując się o gościniec zmylony. Nieraz i koń rycerski nie zawahał się w toń przezroczą skoczyć i zetrzeć się z falami rozbujanemi; unosiły go nurty bystre, biała zalewała wełna; ale niebezpiecznościom tym poradził i fale gniewne, i nurty rozdąsane precz za sobą zostawił. Gorzej było, gdy się zabłąkał w krainę błot i trzęsawisk..."
"Ciężko to było w czasy one przedzierać się przez bory i lasy wielkopolskiej ziemicy naszej. Gdzie jeno okiem sięgnąłeś, widziałeś tylko drzew grube słupce, okryte baldakimem zieleni a wyziewami oparów błotnych podszyte, wolne zaś przestrzenie zalewały jeziorzyska bezdenne; rzeki i rzeczki, strumienie i bystre potoki wiązały się z sobą wiecznie ruchomemi ramionami wód żywych i zataczały pląs kolisty, że jeździec przygodny, brodów i przepraw nieświadomy, zabłąkałby się snadnie w tych ostępach dzikich, nie wiedząc sam, jakby to,sobie z temi trudnościami poradził. Dobrze jeszcze, gdy zabłąkał się wśród sieci rzek i ruczajów; gdy jasnem jeziorem zawaliła się droga przed nim: niejedną pławicę albo łódź mógłby dopatrzeć i huknąć na spotkanego rybaka, niewody abo potrestnice zastawiającego — wtedy za »Bóg zapłać!« przebierał się na brzeg drugi, rozpytując się o gościniec zmylony. Nieraz i koń rycerski nie zawahał się w toń przezroczą skoczyć i zetrzeć się z falami rozbujanemi; unosiły go nurty bystre, biała zalewała wełna; ale niebezpiecznościom tym poradził i fale gniewne, i nurty rozdąsane precz za sobą zostawił. Gorzej było, gdy się zabłąkał w krainę błot i trzęsawisk..."