Metafora, metafora i jeszcze raz metafora. Autor daje czytelnikowi pole do popisu. Interpretacja? Może być tyle interpretacji, ilu czytelników. Mariusz Sieniewicz nie nic nie narzuca. Ale nie ukrywam, że czytając trzeba się pilnować, potrzeba skupienia, aby nie stracić wątku. Dwa światy mieszają się, rzeczywistość i wyobraźnia, fikcja i prawda. Krótko mówiąc: polecam.
W Mieście Szklanych Słoni panują osobliwe zwyczaje: w szpitalu leczy się dotykiem wyobraźni, w hucie szkła produkuje się masowo szczęście, piątek jest dniem seansów spirytystycznych, a sobota - orgii ...