To niezwykła opowieść o bardzo osobistych doświadczeniach autora: wielkiej miłości, rozstaniu, śmierci i wzruszającym spotkaniu "po tamtej stronie". To opowieść o nieprawdopodobnej sile miłości, która istnieje zawsze, nawet jeśli ukochana osoba ukończyła swój żywot. Książka skłania do refleksji nad naturą przeznaczenia, mimochodem powoduje pojawienie się bardzo ważnych pytań o konsekwencje naszych działań i wyborów, wobec kruchości życia tych, których kochamy... Trudno jest napisać coś o tej książce, bez zdradzana fabuły i tym samym popsucia innym możliwości samodzielnego odkrycia jej. Powiem tylko, że książkę bardzo dobrze się czyta, nie jest długa ani skomplikowana. Historia w dużej mierze stanowi retrospekcję wspólnych chwil Jamesa i Lindy, ich związku oraz decyzji które sprawiły że choć bardzo się kochali, ich małżeństwo szybko się rozpadło i przez lata nie zdołali go odbudować. W tej chwili myślę, że zmarnowali swoją szansę odkładając pewne sprawy. Ale któż z nas zastanawia się nad tym, że jutro może nie nadejść? Że będzie za późno? Pocieszające jest tylko, iż prawdziwa miłość trwa zawsze, a śmierć dotyczy wyłącznie fizycznego ciała... "Między niebem a ziemią", to jedna z tych książek, do których wraca się co jakiś czas i za każdym razem odnajduje coś nowego. Jest to jej największą zaletą, czymś co w ostatecznym rozrachunku sprawia, że oceniam ją wysoko. Polecam zarówno jako lekką lekturę na nudne popołudnie, oraz jako książkę z głębszym przekazem.