Nazywała się Rezeda. Nie, nie Rezeda, lecz Rezedá, z akcentem na ostatniej sylabie, tak jak to, się wymawia po tatarsku.
Była maleńka i drobna jak na swoje dwa latka. Główkę miała jasną i zielone, żółto nakrapiane oczy ocienione ciemnymi puszystymi rzęsami. Te oczy i dziecięcy zapach miękkich jak jedwab włosów przypominały mi rzeczywiście nasz rodzimy zielony kwiatek rezedy, nie znany tu, w Kirgiz Mijakach, w tej dalekiej tatarskiej wsi Baszkirskiej. [fragment]