Przeczytałam opis "Miłości na wariackich papierach" i stwierdziłam, że to może być zabawna historia idealna dla mnie w tamtym momencie, bo potrzebowałam się zrelaksować, czytając coś lekkiego i niewymagającego zbyt dużego zaangażowania.
Zosia jest roztrzepana, często się spóźnia, zapomina o ważnych sprawach, miewa przez to kłopoty w pracy. Gdy spotyka się ze swoją przyjaciółką, Karoliną, ta sugeruje jej wizytę u psychiatry, która mogłaby pozytywnie wpłynąć na jakość jej życia. Oburzona Zosia zaczyna zastanawiać się nad tym, dlaczego Karolina uważa ją za wariatkę. Przyjaciółki wybierają się na krótki wypad do SPA. Dla Zosi urlop nie trwa długo, ponieważ już następnego dnia zostaje omyłkowo zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. W zdrowie bohaterki wierzą tylko Fryderyk, także pacjent szpitala oraz Marcin, jej kolega z pracy. Po wyjściu ze szpitala za Zosią ciągnie się sława spowodowana aferą psychiatryczną. Czy uda jej się z tym uporać?
Ta książka była w porządku. Są takie, które mnie zachwycają, takie, które nie trafiają w mój gust oraz takie, które czyta się przyjemnie, ale nie zapadają mi w pamięć. To jest właśnie taka książka.
Historia Zosi jest dowcipna, nieco absurdalna, ale wciąż można się dobrze bawić czytając tę książkę. Ja bawiłam się dobrze, nawet kilka razy się zaśmiałam, szczególnie gdy pojawiała się matka głównej bohaterki. Pomimo zabawnych fragmentów oraz bohaterów, których polubiłam, książka pozostawiła mnie z mieszanymi odczuciam...