"Miłość, pierogi i inne nieszczęścia" zaintrygowały mnie przede wszystkim tytułem. Okładka również przyciąga uwagę, więc postanowiłam zapoznać się z treścią. Nie ukrywam, że ostatnie zawirowania zdrowotne spowodowały, że czytałam znacznie mniej, więc potrzebowałam czegoś, co pozwoli mi odetchnąć. Czy się udało? Owszem. To była jedna z lepszych książek jakie trafiły w moje ręce z tego gatunku. Nie przepadam za historiami, które z założenia napisane są by rozbawić czytelnika, bo często bywa tak, że nie bawi mnie to samo co autora/ autorkę i efekt jest zupełnie odwrotny. Czuję większe zażenowanie niż radość z czytania... Tym razem było zupełnie inaczej. Obok interesującej fabuły znalazłam zabawne treści, które poprawiły mi humor. Doskonale wykreowane postacie, które polubiłam już od pierwszych stron.
🥟🥟🥟 Krótko o fabule... 🥟🥟🥟
Łucja Bystrzycka to aspirująca, młoda kobieta, która zajmuje się pisaniem powieści obyczajowych. Niestety od jakiegoś czasu nie wydała żadnej książki.. Zamknęła się w sobie po tym jak najbliższe jej osoby bardzo ją zawiodły... Na szczęście w trudach codzienności bardzo wspiera ją przyjaciółka. To ona załatwia jej zlecenie, które z początku wydaje się nie mieć najmniejszego sensu. Łucja ma za zadanie napisać biografię znanego piłkarza Kacpra Szczecińskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Łucja totalnie nie zna się na pisaniu biografii... Umowa zawiera jeszcze jeden warunek- na czas pisania książki autorka i piłkarz mają zamieszkać razem.
Czy uda im się dojść do porozumienia? Czy ta książka w ogóle powstanie?
Przeczytajcie!
Michalina Kowolik i jej najnowsza premiera "Miłość, pierogi i inne nieszczęścia" zdecydowanie zasługują na uwagę! To jedna z tych pozycji, która pozwala oderwać się od codzienności. Nie ma tu zaskakujących zwrotów akcji, jest przewidywalna, ale fabuła poprowadzona jest w taki sposób, że nie ma czasu by się nią znudzić. Ja bawiłam się fenomenalnie. Dwoje skrzywdzonych przez los ludzi, których poznawałam z wielką przyjemnością. No i te pierogi... Musicie wiedzieć, że ja nie jestem fanką tego dania, totalnie nie rozumiem zachwytów nad pierogami, ale jak już bohaterowie się tak nimi zajadali, to też postanowiłam je zrobić. Podziwiam Łucję za lepienie pierogów jako formy terapii - dla mnie to utrapienie 😅
Podsumowując- gorąco polecam.