Opinia na temat książki Miłość w czasach zagłady

@tsantsara @tsantsara · 2019-11-25 21:59:00
Literatura niemiecka Rozrywka
Wydawnictwo zrobiło tej książce niedźwiedzią przysługę, dając jej polski tytuł, który z jednej strony odwołuje się do Marqueza (Miłość w czasach zarazy), z drugiej do Holocaustu. Z literaturą tego formatu książka ma naprawdę niewiele wspólnego, a temat Zagłady został zaledwie liźnięty, w dodatku w dość lubieżny sposób. Jest to jednak i tak na pewno lepsza książka, niż kontynuacja przygód pojawiających się tu bohaterów ("Marlene"). Być może niemiecki tytuł "Honigtot" (coś jakby "miodowa śmierć" czy "śmierć w miodzie") po polsku raczej nie jest nośny i z niczym się nie kojarzy, ale dałoby się na pewno znaleźć adekwatny odpowiednik, który miałby odniesienie zarówno do luksusów, w jakich Elisabeth i Deborah Malpran żyły z esesmanem Brunmannem (Eichmann połączony z Brunnerem) po dojściu nazistów do władzy, jak i aluzję do tego, że wewnętrznie były martwe. Choć to drugie wydaje się dość wątpliwe, zważywszy temperaturę sypialni, która zajmuje dużą część planu powieści.

Jest to bez wątpienia romans na dość luźno traktowanych motywach historycznych. Autor powieści ma prawo do swobody - może wymyślać nazwiska, postaci, wydarzenia, które nie przeczą wydarzeniom historycznym (o ile powieść nie pretenduje do fantastyki równoległych światów), może swobodnie kreować motywacje bohaterów. Może nawet naginać detale, których w rzeczywistości nie ma lub nie było. Mimo to tej autorce nie zaufałem. Blondynka pisze o wojnie dla blondynek.

Interesujące wydało mi się, w jaki sposób Münzer wpadła na pomysł, by taką historię napisać, co wyjaśnia w krótkim acz zajmującym posłowiu: przez koneksje rodzinne. Jej ciotka bowiem wyszła za mąż za Egona "Bubiego" Hanfstaengla, potomka Ernsta (protoplasty jednej z postaci powieści - Ernsta "Putziego" Putzingera) - do 1937 roku zaufanego stronnika Hitlera. W konsekwencji to, co się dzieje w Monachium, ma jeszcze być może jakąś wartość poznawczą czy popularyzatorską - jakie mogły być monachijskie kulisy dochodzenia Hitlera do władzy, czy może jak wyglądać mogło codzienne życie wysoko postawionej socjety żydowskiej vel pół-żydowskiej w Niemczech w tym czasie. Pojawiają się autentyczne postaci, jak dziennikarze Fritz Gerlich i Louis Paul Lochner, czy lokalni politycy, jak Gustav von Karr. Kiedy jednak przenosimy się do Polski, fantazja autorki odrywa się już, niestety, dość daleko od rzeczywistości... Nie chodzi nawet o topografię, ale o wyczuwanie nastrojów społecznych, zasad konspiracji, tego co możliwe w szpitalu pod okupacją w Polsce (Gestapo "zapomina" w cywilnym, niepilnowanym szpitalu o podejrzanej w zamachu i pozwala jej bezkarnie uciec?), a co nie. Wiem dobrze, że kobiety potrafią pisać powieści historyczne, ale Hanni Münzer na to się nawet nie sili. Dostajemy tu "Dziennik pani Hanki" jak u Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, tyle że na poważnie i z perspektywy bohaterki ("jak ja, pani Hanka, zostałam szpiegiem"), a główne protagonistki są kreowane na dość wyuzdane klony Bonda w spódnicy. Jeśli Bond jest powieścią historyczną, to ta również. Już się jednak obawiam przygotowywanej wersji filmowej - może z tego wyjść coś w rodzaju sagi rodzinnej w duchu "Nasze matki - nasi ojcowie". "A przecież prawda zawsze rządzi się własnymi prawami. Kiedy najmniej się tego spodziewamy, wypływa na powierzchnię jak pęcherzyk powietrza, by rzucić nam w twarz oskarżenie" - pisze autorka w Prologu. I na to trzeba będzie liczyć.

O tym, że to romansidło, mówi sam język i sposób opowiadania. Przesada w kreowaniu bohaterów, napuszone dialogi, paplanina. Felicity - kocha Richarda, dlatego nie przyjmuje oświadczyn i wyjeżdża na zawsze: "Rozstanie niemal rozdarło jej serce. Miała wrażenie, że od wczoraj w jej piersi bije jakaś niekształtna bryła." (s.18) "Próbowała wyjaśnić to (mowa o odrzuceniu jego awansów) Richardowi, ale jak wytłumaczyć coś, czego się samemu do końca nie rozumie?" I dalej: "Nigdy nie wejdę do krainy miłości. Słowa te pozostawiły w jej sercu poczucie zagubienia, a w ustach posmak strachu." Rzuca go, dlatego "bez przerwy o nim myśli". Wszystkie kobiety świetnie to zrozumieją, prawda?
I jeszcze kilka kwiatków z tej łączki: matka pisze w liście do córki "My ludzie"... Słodkie, czyż nie? Elisabeth, śpiewaczka operowa, sprawdza, czy jej dorastająca córka ma "wszystko, czego potrzebuje nastolatka" tzn.... łóżko z baldachimem i toaletkę (zgadliście?). A owa córka, rok później 17 letnia, wchodzi ojczymowi do łóżka, zaledwie parę miesięcy po śmierci matki - ależ to oczywiste: "była artystką i nie obowiązywały ją mieszczańskie konwenanse. Nie należało oceniać jej zwykłą miarą."(s.280).
Czy nie w szmirach się tak pisze? Bukowski też napisał "Szmirę", ale on jednak umiał pisać...

Mamy też ciekawy obraz sług kościoła - to jakieś zbiorowisko nieudaczników i psychicznie ułomnych. Martha Benedict, która wystąpiła z zakonu by wyjść za księdza, teraz już matka dorosłej córki, wciąż popada w amok "pobożności", pokutując za "obrażenie Boga", przez co oczywiście nie może kochać córki. Nie potrafi być spontaniczna, bo rządzi nią katolicyzm (zresztą, wychodzenie za księdza będąc siostrą zakonną to rodzinna tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie - najpierw Deborah, potem jej córka Marta). Ale kiedy odnajduje zaskakujące materiały o swej matce..."spontanicznie" drze je na kawałki, żeby później mozolnie składać. Ech, ci impulsywni katolicy! Ech, ta psychologia za dychę! Ojciec Simone ("niski, krągławy człowieczek w kolorowym ubraniu. Widząc jego zielone szorty i różową koszulę, Felicity mimowolnie pomyślała o ostatnim halloweenowym kostiumie Richarda. Przebrał się za arbuza.") - wykładowca watykański, jest smakoszem i obżartuchem ("z wilczym apetytem pochłaniał wszystko, co znalazło się na ich stole"). Jest też ciekawski i uległy. Zwłaszcza wobec kobiet. Inny świątobliwy ojciec, wprawdzie chroni Żydów, skwapliwie jednak podpowiada bratu-naziście, jak uwieść nieletnią pasierbicę.

Autorka sztukuje i naciąga rzeczywistość, stara się ją przedstawić tak, że wszyscy byli przez nazistów na tyle sterroryzowani i bezwolni, że ci robili co chcieli - nie działało żadne prawo: Gerlich krytykował Hitlera, więc to "oczywiste", że wybijano mu szyby, Karl Scharnagl, burmistrz Monachium sam złożył urząd po dojściu Hitlera do władzy, ale u Münzer to "nowi władcy zarządzili to z Berlina" (s.110-111). Wielu członków NSDAP zostało zwerbowanych wbrew sobie, po pijaku, a później nie mogli się, niestety, wycofać (s.98)... Biedny Hitler, że aż do takich podstępów się musiał uciekać, by stworzyć tę swoją najwierniejszą gwardię.
I jeszcze to nieznośnie pretensjonalne i nieżyciowe trzymanie się literatury przez niemiecką inteligencję: kiedy żydowski lekarz Berchinger dostaje zakaz wykonywania zawodu, kurczowo trzyma się...życia? Nie! Maksymy Pliniusza ("do odważnych świat należy" - dlatego po wielomiesięcznym rozmyślaniu postanawia uciec do Szwajcarii), zaś jego żona żyje cały czas w świecie Wagnera i innych oper, nie przyjmując do świadomości tego, co się wokół dzieje. Ten sam Berchinger uczy syna, pięciolatka, wykładając mu "Krytykę czystego rozumu" Kanta. Aha. Dopiero później wpada na to, że Biblia ma może prostszą wykładnię tego samego: "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". Ucieczka żydowskiej rodziny z nazistowskich Niemiec spali niemal na panewce z powodu jamnika - widać nie było znów aż tak niebezpiecznie...Autorka akcentuje też "zasadę przyczyny i skutku" (to jej sformułowanie w tej kwestii): nie przyjęto Hitlera do wiedeńskiej Akademii, więc wskutek tej traumy zostaje oratorem. Z A wynika B. Profesorowie winni?
Przejdźmy do Polski. Wszyscy, którzy są źli i polują na Żydów u Münzer są łatwo rozpoznawalni - piją na umór, albo przynajmniej cały czas są podpici. Czy to esesmani - od szeregowych członków, łapiących Żydów na ulicach Krakowa, po samego Hansa Franka (jak oni mogli zachować dyscyplinę?) -, czy polscy szmalcownicy, których Polacy się boją, bo "szmalcownicy mają wszędzie swych szpiegów"(sic!) (s.322).

A teraz trochę o faktografii: Gustav Berchinger wyjeżdża w połowie czerwca 1938 do Szwajcarii, parę dni później jego żona odwiedza Goebbelsa w nowej kancelarii Rzeszy... Tyle, że budowę kancelarii Rzeszy rozpoczęto w styczniu 1938, a oficjalnie oddano do użytku w styczniu..1939 (miała być ukończona przed 7.01.1939, ale terminu nie dotrzymano). Nie chcę się autorytatywnie wypowiadać, ale wykradanie i wywózka żydowskich dzieci fetowanej przez nazistów nawet w Bayreuth (aryjskiej!) diwy operowej (dzieci są więc tylko pół-Żydami) już na początku września 1939 są chyba trochę wątpliwe. Podobnie jak strzelanie na ulicy i oddzielanie dzieci od rodziców jeszcze na monachijskim dworcu w Milbertshofen (dzielono rodziny zwykle już w obozach, co sprzyjało zachowaniu tajemnicy i nie powodowało problemów przy załadunku) - zaś obóz dla Żydów w tym miejscu powstał dopiero na początku 1941 roku. Do 1942 Żydzi na Zachodzie Europy wierzyli, że jadą do pracy, nie na zagładę, gdyby takie sceny rozgrywały się w środku Niemiec, nie było by to możliwe. W dodatku w chwili euforii, gdy wygrywali wojnę w Polsce?
Teraz Generalne Gubernatorstwo: Münzer liczy - 12 mln ludności, Polska straciła 6 mln, więc ludność GG zmniejszyła się o połowę, to proste! To, że po ataku na ZSRR w nowych dystryktach GG też żyli jacyś ludzie (razem ok.16,5 mln) i że Polska to nie tylko GG, było już zanadto skomplikowane. Dalej: przywódca krakowskiego ŻOBu werbuje kolejne bojowniczki do walki z Niemcami przez łóżko, i to tak skutecznie, że one - Niemki! - nie spoczną, póki nie wypędzą Niemców z Polski...(s.335). Cóż, nie potępiam, ale brzmi to trochę dziwnie, prawda? Tę listę można, niestety wydłużać. Ale jeśli nie zwracać uwagi na realia i przymknąć oko na paplanie, według którego drogie kreacje, biżuteria i wytworne lokale wydają się przynajmniej równie ważne, co jacyś prześladowani Żydzi i nie wiedzieć czemu (!) strachliwi i poubierani w workowate fartuchy mieszkańcy Krakowa za okupacji, to czyta się tę powieść szybko i bez znużenia. Czasem tylko gul skacze.
Ocena:
× 1 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Miłość w czasach zagłady
Miłość w czasach zagłady
Hanni Münzer
7/10
Cykl: Miłość w czasach zagłady, tom 1

Jak daleko posunie się matka, by ratować swoje dzieci? Do czego zdolna jest córka, by pomścić ojca? Czy głęboka, pokonująca wszystkie przeszkody miłość może przetrwać pokolenia i zabliźnić stare rany?...

Komentarze

Pozostałe opinie

Miłośc w czasach zagłady Choć przeczytałam ją juz jakiś czas temu nie należy do powieści które szybko się zapomina. Ta wielowymiarowa książka ukazuje losy czterech pokoleń kobiet Elizabeth, Deborah,...

II wojna światowa przyniosła zmiany, po których świat, już nie był taki sam.Miliony istnień skazanych na śmierć, przez pewnych fanatyków, dla których liczyła się tylko władza i własne wymysły, co do t...

"Miłość w czasach zagłady" napisana została w niefrasobliwym,z lekka kpiarskim stylu,który jest nieadekwatny do zawartej w książce tematyki. Bardzo mnie to drażniło i zniechęcało do czytania. Styl Han...

© 2007 - 2024 nakanapie.pl