Pasjonatka romansów ze mnie żadna, bo to zdecydowanie nie mój typ ulubionej literatury i gdyby nie obejrzany przeze mnie w Święta serial "Bridgertonowie" na Netflixie, z dużą dozą prawdopodobieństwa NIGDY bym po ten tytuł nie sięgnęła. Serial wyszedł świetny i naprawdę mi się podobał, czego raczej nie mogę powiedzieć o książce bo ta podobała mi się już raczej średnio. Gdzieś natknęłam się na opinię, że film jest wiernym odbiciem pierwowzoru (książki) co jest wierutną bzdurą. Fabuła książki nijak ma się do serialowej i więcej między nimi różnic niż jakichkolwiek podobieństw fabularnych. No ale miała to być opinia o książce a nie o serialu...
Nie do końca potrafię odnaleźć się w tej lekturze, ponieważ robi ona wrażenie zupełnie pozbawionej jakiegoś głębszego tła i wyrazistości. Nie da się w niej odczuć tego specyficznego, historycznego klimatu tamtych czasów i myślę, że w dużej mierze winnym jest język jakim posługuje się tutaj autorka i nie jest to na pewno język na miarę XIX wieku, który był użytkowany przez ówczesną socjetę - jest zbyt uwspółcześniony. Dużo jest tutaj sztuczności, zarówno w dialogach pomiędzy bohaterami, które i tak są bardzo spłycone, jak i w samym ich zachowaniu oraz ich relacjach względem siebie. Zero jakiejkolwiek ekspresji, czy większych emocji. Samo drewno i papier.
Wiele obiecywałam sobie po tej książce ale...niestety, rozczarowanie pełną gębą. I o ile kolejne sezony na NF z chęcią obejrzę, to na przeczytanie kolejnych części jestem już o wiele mniej chętna. Próbowałam doszukać się tu jakiś plusów, żeby dać tej pozycji wyższą ocenę ale nie jestem w stanie tego zrobić.
Także... Nie polecam.