- Moja żona! O Boże, moja żona! - wykrztusił. Odepchnęłam go i wpadłam do pokoju. Stanęłam jak wryta, serce skoczyło mi do gardła. Pani Leidner leżała na ziemi koło łóżka, podobna do zmiętej sterty szmat. Pochyliłam się nad nią. Nie żyła co najmniej od godziny. Przyczyna śmierci była oczywista. Silny cios z przodu głowy tuż nad prawą skronią. Musiała wstać z łóżka i w tym momencie została uderzona.