Zakręcona, postrzelona jak "Mrówka w wielkim mieście"? Oczywiście;) Tak poczułam się po przeczytaniu książki autorstwa Davida Safiera. Spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami 'M.' , jednak nie potrafiłam zrozumieć ich podłoża. Jak nie kochać tej książki! "Mrówkę w wielkim mieście" obdarzyłam wyjątkowym uczuciem( wręcz sentymentem), za: **Niebanalne dialogi: "-Durna flądra- złorzeczyłam przed siebie. -Co powiedziałaś?-spytała mrówka-komendant,która wraz ze swoim oddziałem przecięła mi drogę. -Ja jestem durną flądrą?-Była żywo dotknięta. Zająknęłam się: -Ja... tylko...przejęzyczyłam się. -A co takiego chciałaś powiedzieć? -Jurna i mądra- wyjaśniłam mało przekonująco. -Jurna i mądra?- dopytywała się całkowicie zdezorientowana przywódczyni. -Jurna i mądra-powtórzyłam. -A co to ma niby znaczyć? Sama chciałabym wiedzieć." **Przedni, niekonwencjonalny humor: "Z drugiej strony tej drugiej strony drugiej strony, to było wprost nieznośne; tak bardzo ,że nie wytrzymałam i wydarłam się na mrówki: -Wy , świnie! Mrówki całkowicie nieporuszone, dalej zajęte były bitwą.W tych warunkach określenie 'świnie' nie było najlepiej dobranym epitetem." **BUDDĘ: "-Och, człowieku, nie mógłbyś się w coś przyodziać ?-spytałam -Ty również jesteś w stroju Ewy- Budda się uśmiechnął. To prawda. Obydwoje sprawialiśmy wrażenie członków Klubu Kwadratowych Grubasów, którzy właśnie wybrali się na plażę nudystów." **Bohaterkę Kim: (Ta kobieta powinna stać się przykładem porzekadła 'Nie trać ducha'.) ** Za ten cytat!: "-Dyktatorzy odradzają się w nieco innej postaci-odparł Budda. -W jakiej? -Jako bakterie jelitowe. Właśnie wyobraziłam sobie Hitlera i Stalina jako bakterie hasające w jelitach,kiedy Budda popatrzył mi głęboko w oczy (i przyoczka)." A teraz krótko i na temat. MUSICIE PRZECZYTAĆ TĄ KSIĄŻKĘ!;)