O tym, że świat może być lepszy i jak to zrobić.
Solnit z grubsza dobrze artykułuje problemy współczesnego świata, jak nadmierna władza korporacji czy zagrożenia dla środowiska naturalnego. Ale przez większość książki zżymałam się na jej (amerykańską?) naiwność i powierzchowność. Autorka cytuje Marię Popovą: „Myślenie krytyczne pozbawione nadziei jest cynizmem, a nadzieja bez krytycznego myślenia ociera się o naiwność”. Tego krytycznego myślenia było dla mnie za mało. Widać to dobrze z dzisiejszej perspektywy – np. ruchy pacyfistyczne mogą mieć za plecami sponsorów, którym bynajmniej na pokoju nie zależy. Płonna okazała się także nadzieja Solnit na zażegnanie wojen kulturowych dzięki odnajdywaniu konkretnych wspólnych celów i wartości po obu stronach sporu.
Z drugiej strony w pewnym momencie dotarło do mnie, jak bardzo ma rację w swojej głównej idei – zachęcaniu do aktywizmu. Osobiście jestem na przykład wściekła na patodeweloperów w mojej okolicy – ale jak miałabym ich powstrzymać? Nawet nie wiedziałabym, jak się do tego zabrać. Tu „amerykańskość” autorki wywołuje we mnie podziw i wyrzuty sumienia.
Książka została napisana przed Covidem, wojną na Ukrainie, a nawet (w zasadzie) przed Trumpem, więc trochę się zestarzała. Sprawdziłam, co Solnit sądzi na temat wojny – na szczęście nie należy do tych zachodnich lewicowców, którzy są ślepi na imperialne ambicje Rosji.