Moje odczucia po przeczytaniu tej książki są co najmniej ambiwalentne. Autorka porusza ważny społecznie temat opieki nad starszymi rodzicami, którzy wymagają coraz więcej opieki. To z kolei rodzi coraz więcej dylematów natury moralnej i finansowej. Czy poświęca się wystarczająco dużo czasu i uwagi,czy jest możliwa samodzielna opieka, przy jednoczesnym wykonywaniu pracy zawodowej. A przecież trzeba za coś żyć... I w końcu, trudne decyzje o oddaniu do domu opieki.
Temat zdecydowanie na plus, podobnie jak to, że dość szybko się czyta. Natomiast główna bohaterka raczej nie wzbudza wielkiej sympatii, chociaż z drugiej strony można ją zrozumieć. Jej zagubienie, ciągły lęk i niepokój, dyspozycyjność i pewnie też depresja chyba nie do końca pozwalają jej otworzyć się na ludzi, na związki, czy choćby jakieś głębsze uczucie. Żyje trochę z dnia na dzień, jakby w trybie bezustannego oczekiwania... Uwikłana w dwa równoległe romanse, balansuje między dwoma mężczyznami, nie potrafiąc (a raczej nie chcąc) realnie ocenić tych relacji.
Ta książka to taki wewnętrzny monolog bohaterki, więc to co dostajemy jest dokładnie tym co w danej chwili myśli, bez cenzury. Z tego powodu często jawi się jako somolubna, cyniczna manipulatorka. Jednak mimo wszystko, dla mnie nie jest to postać negatywna, raczej mocno pogubioną i pogrążoną w depresji.
Lektura na pewno skłania do refleksji, ale nie jest to pozycja dla każdego.
Akcja trochę się ciągnie, praktycznie wszystko kręci się wokół j...