"Nasze rozstania" to moje kolejne spotkanie Autorem i teraz z całą pewnością mogę stwierdzić, że jego styl mnie do końca nie przekonuje. Niemniej jednak słowa pochłania się tu niezmiernie szybko i nie jest to jakaś głupia opowieść. Sama nie wiem czy o miłości czy raczej fascynacji Fritza swoją narzeczoną. Opanowany przez swoje lęki, przeczuwający jakieś katastrofy miota się trochę w swoim życiu, w którym za pewnik albo raczej obsesję wybrał Alice. A ta jest kobietą podporządkowana rodzicom, ich zdanie jest wolą najwyższą, nigdy nie zadowalając się byle czym. Z mojego punktu widzenia para nie dobrana, ale tak jest w większości związków więc wydaje się to być żadną nowością. Różne charaktery i podejście do życia dlatego dziwić nie mogą te rozstania i powroty. Wygląda to trochę jak rytuał. Pojawia się też inna kobieta i kryzys osobisty. Potem pojawia się kolejna fascynacja... i świadomość, że ten oto bohater nie potrafi żyć w związku.
Ta opowieść jest tak napisana, że odkryłam w niej więcej fizyczności niż uczucia. Najwięcej skumulowanych emocji dostrzegam w 4 części będącej zwrotem w życiu tej pary. Tutaj dopiero widać ludzi, którzy potrafiliby być z sobą a nie obok, którzy dojrzeli i przestali być małostkowi, a mogliby się w końcu dzielić, dzielić sobą. Nie mniej jednak dostrzegam, że Fritz miłość cały czas łączy z cielesnością. Jeśli ona ulega rozkładowi nie pozostaje już nic. A może dlatego nie ma już nic, bo od początku nic nie było poza tą cielesnością? I czy bez ...