"Historie, które opowiadają o nas inni, i historie, które opowiadamy o sobie sami - które są bliższe prawdy?"
Raimund Gregorius, filolog klasyczny, nauczyciel w berneńskim gimnazjum, zupełnie nieoczekiwanie rozpoczyna wędrówkę śladem portugalskiego lekarza, bojownika o wolność, autora niewielkiej książeczki będącej podróżą w głąb (siebie, problemów, znaczeń, doznań). I, jak to bywa, próba zrozumienia kogoś, prowadzi do innego spojrzenia na siebie i swoje życie.
„Nocny pociąg do Lizbony” to podróż długa i bogata w rozmyślania. Poszukiwanie siebie, życie w zgodzie z sobą, z niezwykłą wrażliwością i odpowiedzialnością za znaczenie słów, z wiernością ideom. I ciągle powracające pytanie: czy takie życie czyni człowieka szczęśliwym? Szczęśliwszym? Czy dodaje poczucia radości płynącej z dumy? Czy wpływa na radość i poczucie szczęścia u innych, bliskich nam osób? Czy może poczucie szczęścia nie jest istotą życia? Jakie znaczenie w naszym życiu mają słowa? Te wypowiedziane i niewypowiedziane. I tylko (czy: aż) pomyślane. Co jest największym spoiwem łączącym ludzi? Co tworzy całość człowieka? Czy po utracie bliskiej osoby jest się nadal całością?
Książkę czyta się dobrze. Piękny język, wnikliwa analiza pojęć i doznań, spojrzenie na dane wydarzenie przez pryzmat wielu osób i z różnej perspektywy czasowej, bardzo plastyczne opisy osób i miejsc (niezwykłe wrażenie spoglądania na niektóre sceny niczym z miejsca w sali kinowej), niebanalnie prowadzona akcja, nieszablonowi bohaterowie. Skupienie na człowieku, jego myślach i doznaniach, rozmyślania o ważnym i ważniejszym… Powinno mnie porwać.
„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.” To słowa z „Cienia wiatru” C. R. Zafona. Dla mnie głęboko prawdziwe. Oddające istotę trafiania danej książki do czytelnika. Porwania go. Tak. Nie odnalazłam siebie w tym lustrze. I chociaż nie jest mi obce myślenie o sobie, rozmawianie z sobą, analizowanie zdobytej wiedzy pod kątem moich doznań, pragnień, poglądu na świat, to w tym lustrze nie dojrzałam swojego odbicia. Było bardzo za bardzo głęboko.
To książka warta pochylenia się nad nią, warta spędzonego z nią czasu. Nawet, jeśli nie porwie, to i tak przemyślenia, do których skłoni czytelnika, będą wartością dodaną. Polecam ją przede wszystkim tym, którzy poszukują siebie, znaczeń, idei. I tym, których fascynują słowa.