Opinia na temat książki Nora, tego nie ma w scenariuszu

Urocza. Zabawna. Wzruszająca. Wciągająca. Do łyknięcia w jeden wieczór.

Chociaż nie jest to jakieś grubsze tomiszcze, a po niewielkiej objętości można by pomyśleć, że taka szybka historia pewnie będzie marna, to nie można by się bardziej pomylić. Autorka stworzyła cudną historię, wspaniałych bohaterów, niczego nie jest za mało ani za dużo. Ta lektura jest po prostu w sam raz, a czyta się ją ekspresowo.

Pewnego dnia małżeństwo Nory się kończy. Nie, nie jest to dla niej okropna tragedia. Przyjmuje to dobrze i bez większych emocji. Cóż, to małżeństwo już dawno przestało istnieć, a Ben - nie ma co się oszukiwać - nie należał do kategorii: mąż idealny, a tym bardziej: prawdziwa miłość. Nora ma swój cudowny dom w Laurel Ridge i chociaż jest on w mocno opłakanym stanie, to i tak nie zamieniła by go na nic. Razem z dwójką swoich dzieci: Arthurem i Bernadette, mają swój rytm. Jako samotna matka, Nora robi wszystko by jej dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo. Pisząc scenariusze do nisko budżetowych, romantycznych produkcji, próbuje jakoś wiązać koniec z końcem i wyjść z długów zostawionych przez byłego męża. Niespodziewanie udaje jej się napisać coś lepszego, opartego na własnych doświadczeniach. Nawet nie wie kiedy, a na jej trawnik podjeżdżają wozy, ryjąc piękną zieloną trawę. Ekipa filmowa przez kilka dni kręci sceny do filmu opartego na jej historii, a ona dzięki temu w końcu wychodzi z długów. Filmowcy znikają, trawnik woła o pomoc, Nora liczy na wspaniałe wyjście na prostą, ale w jej domu zostaje nieproszony gość - hollywoodzka gwiazda, Leo Vance. Jak wiele zamieszania w ich spokojne życie może wprowadzić jedna osoba? Czy będzie to historia niczym jeden z scenariuszy Nory?