Delia i Mark Owensowie to para badaczy, która poświęca swoje życie badaniu zwierząt na Kalahari, gdy skorumpowany rząd Botswany niemal siłą wyrzuca ich i nakłada na oboje status osób niepożądanych, muszą znaleźć sobie nowy cel w życiu i nowe miejsce, w którym będą mogli obserwować swoje ukochane lwy.
Pada na Zambię i Park Luangwa Północna i tak naprawdę to właśnie tam rozpoczyna się cała historia, a głównym zajęciem pary naukowców stają się próby zatrzymania kłusowników i uratowania słoni przed wyginięciem.
Oko słonia to książka głęboko poruszająca, przerażająca i o dziwo jednocześnie niosąca nadzieję. Mimo że akcja toczy się w latach 80 i 90 ubiegłego wieku na terenach afrykańskich parków nie zmieniło się aż taki wiele, więc zawarte w niej informacje wciąż są ważne i zasadne.
Opowieść, która przypomina nieco pamiętnik czy dziennik przeprowadza czytelnika tydzień po tygodniu przez wszystkie wyzwania, którym badacze muszą sprostać. Korupcja, złodziejstwo, bieda a przede wszystkim wdrukowany przez pokolenia sposób myślenia i postrzegania zwierząt jako własności o określonej cenie i wartości. Katorżnicza praca Marka i Delii przez większość czasu przypominająca toczenie kamienia przez Syzyfa zmienia Zambię, jednak zmiana ta zachodzi w tempie kropli drążącej skałę… czy zdążą uratować słonie przed wyginięciem?
Niezwykle poruszyła mnie ta książka, nie mogę powiedzieć, że otworzyła mi oczy na problem kłusownictwa, ale z pewnością uświadomiła mi jego skalę. Czytając odsłuchałam również reportaż o analogicznej sytuacji z tygrysami w Indiach i złapałam się za głowę. Pozwoliwszy porwać się nurtowi tej strasznej opowieści, bardzo łatwo dojść do wniosku, że ludzie to najgorsze co mogło przytrafić się Ziemi.
I nawet teraz pisząc recenzję mam w sobie ogromny podziw dla autorów-bohaterów Oka słonia za ich upór i odwagę, bo nie wiem czy miałabym w sobie tyle siły, by kontynuować walkę przy tak niesprzyjających warunkach, jakie oni napotkali.
Jak mam ocenić tę pozycję? Pod kątem składni i tego jak układa się treść dałabym 6, momentami natłok informacji jest nużący, mamy też co jakiś czas dziwne zdania – choć nie wiem niestety, czy ich wypaczenie jest winą tłumacza, czy może pierwotna korekta tego nie wychwyciła. Bywa również, że postacie, które wprowadzane są do historii pojawiają się z sufitu, niemal jakby pojawiały się za pomocą magii.
Ale jeśli spojrzeć na treść i to jak angażuje czytelnika… dałbym nawet 15/10. Z tych połączonych sił nie mogę dać mniej niż 10/10, zwłaszcza że pada w tej książce jedno fantastyczne zdanie, którego bardzo, ale to bardzo brakuje mi w większości współczesnych książek o ekologii i ratowaniu przyrody.
„Z głodujących ludzi nie zrobi się ekologów”
Człowiek, który musi wykarmić i ochronić rodzinę, chwyci się wszystkich dostępnych możliwości, nawet jeśli są one nielegalne lub niemoralne. Owensowie rozumieją to bardzo dobrze i niczym dobry lekarz walczą z chorobą a nie tylko z jej objawami.
*Słoń afrykański (Loxodonta africana) – gatunek ssaka z rodziny słoniowatych (Elephantidae), największe współcześnie żyjące zwierzę lądowe.
*Zakaz handlu kością słoniową pochodzącą od słoni afrykańskich wprowadzono na mocy konwencji waszyngtońskiej w 1989 roku, w 1997 roku te przepisy zostały złagodzone
*Słoni w Afryce na dziś dzień już tylko około 400 tysięcy. Populacja słoni afrykańskich leśnych spadła o 86% w ciągu ostatnich 31 lat, podczas gdy populacja afrykańskich słoni sawannowych zmniejszyła się o co najmniej 60% w ciągu ostatnich 50 lat - informacje pochodzą ze strony WWF
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Świat Książki
#współpracarecenzencka
#współpracabarterowa
#współpracareklamowa