Kolejny BookTour za mną. I ponownie dzięki tej akcji mogłam poznać naprawdę fantastyczną książkę. Tym razem zorganizowała ją @recenzownia_ksiazkowa.
60 lat temu wszystko się zaczęło i zarazem skończyło. Istniała pewna mała wioska, Silvertjarn. Jej mieszkańcy prowadzili zwyczajne życie. Chodzili do pracy, szkoły, spotykali się ze znajomymi i uczęszczali do kościoła. I pewnego dnia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki oni wszyscy zniknęli. Na stołach pozostały talerze z resztkami jedzenia, niezasłane łóżko nadal stoi w kącie… Ale nigdzie nikogo nie ma. Nie wiadomo, co się z nimi stało…
Teraz Alice, która jest młodą dokumentalistką pragnie stworzyć film o tym dziwacznym miejscu. Żeby to zrobić udaje się do wioski z postanowieniem, że odkryje, co się tam naprawdę wydarzyło. Tylko nie wie, że tuż za rogiem czai się cień przeszłości, który nie pozwoli, by tajemnica Silvertjarn ujrzała światło dzienne.
Przyznam szczerze, że powieść ta była niesamowita. Przez większość czasu odczuwało się wraz z bohaterami swego rodzaju niepokój, nie było wiadomo, co wydarzy się dosłownie za chwilę. I bardzo byłam ciekawa zakończenia, jak autorka postanowiła te wszystkie niesamowite wydarzenia z przeszłości ostatecznie wyjaśnić. Jednak zanim do tego przejdę, napiszę jakie są plusy “Osady”. Z pewnością ogromną zaletą jest sam pomysł na fabułę, na to, że praktycznie cała historia rozgrywa się w niewielkiej miejscowości. Na plus przemawia klimat ciągłego niepokoju jaki towarzyszy podczas lektury czytelnikom. Kreacja bohaterów również była bardzo dobra, nie ma tu takich samych postaci, każda z nich różni się czymś od pozostałych. Przez cały czas kibicowałam Alice, aby udało się jej rozwikłać zagadkę Silvertjarn. I na koniec - plusem był również sam styl autorki, bowiem lektura w ogóle nie nudzi, czyta się ją z zapartym tchem, zaś krótkie w miarę rozdziały sprawiały, że chciało się przeczytać jeszcze jeden rozdział, a później kolejny. Niestety, ale na tym plusy się kończą. W moim odczuciu największym i jedynym minusem tej powieści jest jej zakończenie. Nie mogę za dużo zdradzić, aby nie odebrać wam radości z czytania, ale poczułam się lekko oszukana. Czytałam te prawie 400 stron z zapartym tchem i miałam nadzieję na spektakularne wręcz zakończenie. Jednak to, co otrzymałam… Mocno udziwnione i nawet trochę chore zakończenie tak fantastycznie się zapowiadającej historii… Mówię, a raczej piszę kategoryczne nie. I dlatego moja ocena wynosi tyle ile wynosi, a nie pełną dziesiątkę ;)