Nie sięga ta książka co prawda wyżyn "Tajemniczego opiekuna", ale jest bardzo miłą opowiastką o pensji dla panienek w początkach XX wieku w Stanach.
Każdy z rozdziałów opowiada o jakiejś przygodzie, we wszystkich główną rolę gra tytułowa Patty - dziewczyna bardzo przedsiębiorcza i inteligentna, a zarazem wesoła i psotna.
Mamy historię o zdemaskowaniu oszukującej koleżanki, o wsparciu udzielonym dziewczynie z niską samooceną, zabawną historię o odgrywaniu ducha, która wiąże się ze znalezieniem pracy dla pechowego włamywacza... Najbardziej poruszył mnie rozdział, w którym dziewczynki rezygnują ze źle pojętej dobroczynności skierowanej do rodziny, która pomoc wykorzystuje i decydują się wesprzeć parę staruszków, żeby mogli żyć razem i bezpiecznie.
Innym ciekawym był ten, w którym Patty decyduje się wystąpić w obronie koleżanki, zbyt przeciążonej pracą i wykorzystuje wiadomości zaczerpnięte z odczytu, przeprowadzonego przez socjologa, który opowiadał dziewczynkom o strajku praczek. Jak widać, nawet na pensji im. Św. Urszuli - była mowa o feminizmie i równości społecznej.
Bardzo przyjemnie czyta się o tym, jak to po zakupy panienki chodzą pod opieką którejś z nauczycielek, jakie obowiązują je normy zachowania, dla współczesnej młodzieży z pewnością dziwne i nie do przyjęcia, ale mające w sobie urok staroświecczyzny.
Czytałam z wielką przyjemnością i z pewnością przeczytam kolejny tom opowieści o Patty.