Edward Hartwig okazuje swój dorobek, a jest to bogaty plon mozolnych poszukiwań, wytrwałych wysiłków, paroletnich wędrówek, pionierskich wypraw. Znać, ze poniechał utarte szlaki, wszedł, a może gwałtem wdarł się w zapomniane ustronia, niedostępne zakątki, pędzony ciekawością i czymś, co znamionuje zdobywców – odwagą. W swych wędrówkach zajrzał do lasu, wspiął się na szczyty skał, powędrował na polany i nad potoki. Nie ominął osiedli, przekroczył progi zabudowań, wszedł do zagród, stodół i izb. Z jego mozolnych wędrówek powstaje obraz nie tylko dziwów przyrody, ale też przejawów codziennego życia, upływającego w troskach, zabiegach, radościach i smutkach. […]
Edward Hartwig swoim albumem wskazuje drogę do tej – mówiąc patetycznie – zaczarowanej krainy, jedynej na świecie, zarazem budzi tęsknotę, aby zobaczyć, oczy zadziwić, serca poruszyć, aby poznać zakątki, ustronia, przejawy przyrody stworzonej na podziw, zachwyt i uwielbienie wśród skał, lasów, nad rzekami. To jest największym zwycięstwem artysty umiejącego się zachwycać i w drugich ten zachwyt obudzić. [...]
[ze wstępu Jana Wiktora]