Karola Ketzera nie interesują półśrodki – wiersze w Pięszczotach pieszczą i piętrzą się jednocześnie, uderzając z grubej rury w to, co cienko przędzie w przemetaforyzowanej rzeczywistości, co nie daje się uchwycić efemerydom poetyckich lalusiów, równocześnie nie tracąc walorów czysto lirycznych. Toksyczna uniwersalność w krwiobiegu współczesnej świadomości zostaje zneutralizowana i tym razem nie posłuży jako wygodna wymówka dla mdłej poprawności. Oko za oko, ząb za ząb i miłość za miłość, ale w taki sposób, by nie dać za sobą zatęsknić sukom. Szczekam w tym chórze i cały czas mam pełną miskę. Smacznego!
Rafał Gawin
Rafał Gawin