Ech... to była świetna podróż w czasie i aż trudno wrócić do rzeczywistości...
W zasadzie samo to powyższe zdanie mogłoby wystarczyć.
Nie byłoby potrzeby dodawać już niczego więcej by odzwierciedlić całą magię "Placu Leńskiego"
Wypadałoby mi też wspomnieć, że sam egzemplarz recenzencki przyszedł do mnie dzień przed premierą, jak świeżutka i cieplutka bułeczka z dodatkową wisienką czyli w towarzystwie wypasionej bryki wprost z czasów PRL-owskich i równie oryginalnym opakowaniu.
Niby to szczegóły i dodatkowe bajery, ale przecież nie od dziś wiadomo że diabeł tkwi w szczegółach ;)
Treść książki pochłonęłam szybciej niż Ciasteczkowy Potwór miskę ulubionych smakołyków i co najważniejsze nie czuję żadnej zgagi czy przejedzenia, a wręcz przeciwnie jedynie niedosyt i z chęcią poprosiłabym o dokładkę w formie podwojenia tych 556 stron...
Historia Danka jest nieziemsko wciągająca choć zarazem zwyczajna jak wiele naszych codziennych historii z dzieciństwa , ale też moją słabością jest czytanie o życiowych sprawach i przygodach z punktu widzenia dzieci. Zawsze doszukiwałam się w tym większej szczerości i naiwnej autentyczności pomijając już fakt, że podziwiam autorów, którzy potrafią na nowo odkryć w sobie ukryte dziecko, wejść w jego skórę raz jeszcze i przypomnieć sobie stare dzieje zdmuchując pyłki kurzu na półce przeszłości...
Zdarza się, że czasami po latach coś kompromitującego może okazać się czymś zabawnym, coś smutnego czymś pouczającym i wzmacniającym,a coś nieosiągalnego czymś na wyciągnięcie ręki.
Marzenia i pragnienia budzące się w szarej trudnej rzeczywistości, tak samo kiedyś jak i dziś.
Czy jednak po latach nie można stwierdzić, że te wszystkie szarości nie okazały się naprawdę kolorowym życiem w pełni barwną paletą wspomnień? Nasuwa mi się takie oto pytanie.
To zdecydowanie była podróż w czasie; do zabaw przed blokiem, do robienia dziwnych psikusów dorosłym, do poszukiwania siebie w nowo poznawanej muzie i do stawiania czoła różnym napotkanym "jełopom"
Z nutką tęsknoty wraca się do czasów niełatwych i świata pełnego różnych ograniczeń. Być może tęsknota robi się większa tym bardziej, że dzisiejsze czasy są jeszcze bardziej absurdalne, a teraźniejsze pokolenie cały czas dąży do niezaszufladkowania i wolności...
Rzucając trochę prywaty cieszę się, że mnie tamte czasy trochę łapały i zdecydowanie nie były mniej fascynujące od epoki która nadeszła mimo swej ewolucji i rozwojowości...
Kto stary ten wie, kto młody nie wie co stracił i niech czyta koniecznie!!!
mniej