Sięgnąłem po powieść Pani Brzezińskiej dziwnie zaniepokojony brakiem jakiegokolwiek "szumu" medialnego wokół sagi, małą liczbą recenzji oraz stron internetowych poświęconych sadze. Po przeczytaniu "Plew..." już się temu nie dziwie. Fabuła powieści oraz główne wątki wraz z całym pomysłem na Krainy Wewnętrznego Morza są wręcz genialne, lecz niestety autorka postarała się skutecznie zgasić zapał nawet najgorliwszego czytelnika. Tempo wprowadzanych na karty książki wciąż nowych postaci przebija kilka tomów "Sagi o Wiedźminie" a szczegóły z ich życia, liczne bajdurzenia i braki chronologii skołowały by nawet fanów powieści metafizycznej. Tak naprawdę książka na swych prawie 600 stronach składa się tylko z rozmów, historii świata, opisów plemion i panujących dynastii, znowu rozmów, niedokończonych wątków, niepotrzebnych wątków i znowu...rozmów. Przez karty książki przewija się mnóstwo postaci, a autorka postarała sie skutecznie o dokładne i niepotrzebne zapoznanie czytelników ze szczegółami ich nudnego życia, przeszłości i profesji. Jak na powieść fantasy jest tu tylko jedna "akcja" (walka ze szczurołakami) a to chyba zdecydowanie za mało. Ponadto książka ze względu na poziom niepotrzebnego zagmatwania powinna być opatrzona mapą oraz porządnym słowniczkiem encyklopedycznym.Chyba poprzednia wersja powieści ("Zbójecki gościniec") która jest "uboższa" o 300 stron, jest jednak lepsza od tego niepotrzebnego "upgrade'u".