Fragment: ROZDZIAŁ I. Może w tydzień później poczta jej przyniosła list od Cyryla. List był niedługi, nawet dosyć treściwy, ale układ i styl zawartych w nim słów tak bardzo ją zdziwił, że nie chciała prawie wierzyć, iż pisał go Cyryl. Cyryl w nim błagał, by się w porę poskromiła i nie dopuściła do tego, aby powstać mógł skandal. Doradzał jej umiar i nawiązanie z powrotem zgody z Roddym. Pisał to z patosem i stylem tak pięknym, niemal błyskotliwym, że jasną było rzeczą, iż pogłębił się duchowo i zupełnie przeobraził w ujmowaniu swych myśli. To nie był już Cyryl z przed kilku laty; to już nie był ów birbant i bezmyślny utracjusz. Kończąc swój list, zacytował nawet ustęp z Ruperta Brocke‘a, znanego poety współczesnej doby. Któżby był przypuścił, że Cyryl go czytał. Nie wspomniał jej w liście, że już ma narzeczoną. Uważał zapewne, że wywołałby tym może niemiłe aluzje, a nie chciał jej drażnić w jej obecnym nastroju i nie narazić się na zarzut, że okazał niesubtelność. Ale ostatnie jego zdanie brzmiało jak rozkaz i zarazem pogróżka.