Cytaty z książki "Pruski lód"

Do książki zostały dodane 15 cytatów przez:

@maciejek7 @maciejek7 (15)
Dodaj nowy cytat
Śnieżyło. W środku nocy zachmurzony księżyc ledwie się tlił, jakby zaspany. Znużone promienie oświetlały ciężkie od białego puchu dachy domów w Lyck, konary skostniałych drzew i białą taflę jeziora skutego lodem.
(Lyck - obecnie Ełk.).
Po północy próżno było szukać kogoś na uliczkach, nawet tych rozjaśnionych sztucznym światłem z lamp gazowych. Był środek tygodnia, więc porządni niemieccy mieszczanie spali, odkładając plany wszelkich zabaw na sobotnią noc. Zaś prości Mazurzy - nawet ci, którzy lubili popić nocą nad rzeką lub powędkować w przeręblu na jeziorze - wiedzieli, że w tym czasie lepiej nic nie robić. Był bowiem pierwszy dzień grudnia, a to oznaczało, że nic się nie uda.
Tego wieczora pogoda może była złowróżbna, ale noc mijała spokojnie, przynajmniej aż do momentu, gdy na tafli jeziora pojawił się powóz. Nie sanie, a czterokołowa berlinka, ciągnięta przez dwa siwe konie.
Znudzone konie sunęły po lodzie, ignorując podrygującą, rozchwianą i pojękującą budę powozu. Nie zwróciły też uwagi na drobny szczegół, który nieco zmienił ogląd sytuacji. Otóż w pojeździe pojawił się nowy głos, najpewniej męski.
Cały powóz znalazł się w lodowatej wodzie i szedł na dno, w odmęty jeziora, głębokiego na kilkadziesiąt metrów i znanego z tego, że rzadko oddaje to, co raz już pochłonęło.
W życiu nie słyszał, by ktoś z więzienia na wyspie uciekł, więc jego praca wydawała się z gruntu bezsensowna (tak przynajmniej uważał). Spał jednak czujnie - wiedząc, co może mu grozić za niesubordynację i brak dyscypliny, choć sławetny pruski dryl był już ponoć przeszłością.
Strażnik przygryzł wargę aż do krwi. Odłożył lornetkę - szkła zaparowały, swoje zrobił też padający śnieg. Nie było sensu bić na alarm, interweniować, nic by to nie dało. Los koni i wozu był przesądzony. Można było tylko pomodlić się za tych, którzy runęli w otchłań.
Wartownik przeżegnał się. Przed modlitwą odruchowo chuchnął w dłoń, jakby chciał sprawdzić, czy gorzałka już wywietrzała. Niemcy mogli sobie brać Mazurów za pijaków, ale co innego Pan Bóg!