Jestem pod wrażeniem, pod naprawdę ogromnym wrażeniem tej niezwykłej, ciepłej ale także refleksyjnej powieści, którą stworzyła autorka. Wydawać by się mogło, że książka o staruszkach nie może być niczym nadzwyczajnym.. otóż nic bardziej mylnego. Ta pozycja to niesamowita przygoda wśród babć i dziadków, którzy wcale nie prowadzą nudnego życia jak nam się nieraz wydaje, to ciepła i zarówno zabawna historia skłaniająca do refleksji na temat samotności, efektów wychowania naszych dzieci, przyjaźni i kontaktów z ludźmi.
Poznajcie Ferdinanda Brun, 83 letniego staruszka - wdowca, którego najlepszą przyjaciółką jest mieszkająca z Nim poczciwa suczka. Nasz bohater to zgorzkniały i buntowniczo nastawiony do ludzi i świata mieszkaniec kamienicy. Przyjemność sprawia mu dokuczanie i robienie na złość swoim sąsiadom, a szczególnie Pani Suarez - kobiecie która "dowodzi" wśród mieszkańców.
Z dnia na dzień sytuacja pomiędzy staruszkami jest coraz bardziej napięta, a kiedy Ferdinand ma wrażenie, że jest u kresu swojej wytrzymałości, zjawia się u Niego córka, której od dawna nie widział i zaczyna wspominać coś o domu starców... On i te stare zrzędliwe schorowane babcie i dziadki ? nigdy w życiu... tylko jak temu zapobiec?
Na domiar złego znika ukochana kotka sąsiadki a zaraz po niej suczka Ferdinanda... co z tego wyniknie? gdzie podziały się zwierzaki? i czego od Niego chce żywiołowa i gadatliwa sąsiadka z naprzeciwka wraz z tą dziwną nastolatką?
Aurelie Valognes stworzyła niesamowicie klimatyczną książkę i bohaterów, którzy jestem pewna, że urzekną Was swoimi osobowościami - bez wyjątku.. każda z tych postaci jest niezwykła więc nie sposób Ich nie polubić.
Serdecznie polecam, a wydawnictwu Sonia Draga dziękuję za egzemplarz.