Fajnie opowiedziana historia kilku mieszkańców starej paryskiej kamienicy. Kamienica jest tak stara, jak i jej mieszkańcy, którzy żyją sobie zgodnie, pod wodzą i pieczą obrotnej pani Suarez, dozorczyni.
Owa zawsze zadbana, leciwa dama, nieodparcie, ze swoimi wzniosłymi zarządzeniami, skojarzyła mi się z cieciem Aniołem, z filmu Alternatywy 4.
Wszystko jest cacy i oki, wszyscy stosują się do jej zarządzeń bez szemrania, jednak do czasu.
Do czasu aż w "jej" kamienicy pojawia się bardzo niepożądany lokator, osiemdziesięciotrzyletni Ferdinand Brun, który zupełnie za nic ma panią dozorczynię, jej zarządzenia i wszystkich innych lokatorów też. W tym miejscu zaczęłam się zastanawiać, kto będzie miał bardziej "przegwizdane" 😁
Ferdinand, nikogo nie lubi, z nikim się nie przyjaźni, jest opryskliwy kłótliwy i złośliwy...jedyna żywa istota, którą darzy bezgranicznym przywiązaniem i uczuciem, jest jego suczka Daisy...
Przyznaję, że i ja dałam się zauroczyć tej opowieści i z kartki na kartkę coraz bardziej byłam ciekawa, co się dalej wydarzy. Jak dalej potoczą się losy mieszkańców tej starej kamienicy. Czy Ferdinand Brun to rzeczywiście takie wcielone zło, czy to tylko taka gruba skorupa, która pokrywa jego prawdziwe "ja".
Myślę, że to bardzo udany debiut, który ewidentnie pokazuje, że starość, też może być niebanalna i nie musi być tylko czekaniem na nieuchronny koniec wędrówki po tym ziemskim padole.