W 1959 r. grupa studentów wyrusza w góry Uralu w celu zdobycia szczytu Otorten. Doszło tam do tragedii. Cała dziewiątka została znaleziona martwa. Wypadki w górach to nie nowość. Zejście lawiny, nagłe zmiany warunków pogodowych i tragedia gotowa. Jednak tym razem wyjaśnienie sprawy nie jest takie proste.
Okazało się, że namiot studentów był z jednej strony rozcięty nożem. Jak ustalono w trakcie badań, rozcięto go od środka. Zauważono ślady prowadzące sosny, przy której znaleziono dwa ciała, które były ubrane w samą bieliznę. Trzy kolejne osoby znaleziono przysypane śniegiem. Wyglądały jakby czołgając próbowały wrócić do namiotu.
Odnalezienie kolejnych 4 ciał zajęło 4 miesiące. I tu robi się jeszcze ciekawiej. Jak wykazała sekcja zwłok członkowie ekipy nie zmarli z wychłodzenia. Ich ciała były zmasakrowane. Jedna z ofiar nie miała nawet języka. Teoretycznie nie odnaleziono śladów osób trzecich ani zwierząt. Jak się ma do tego fakt, że w trakcie badań wykazano, że ciała były napromieniowane? Wskazywał na to również specyficzny kolor skóry uczestników wyprawy.
Od tamtej pory snuje się mnóstwo teorii co się tam wydarzyło. Oczywiście nie mogło zabraknąć tutaj zwolenników teorii o UFO
Powiem Wam, że bardzo zainteresowała mnie ta historia. Z przyjemnością sięgnę po inne książki o tej tragedii. Co do samej tej pozycji…. Główną bohaterką jest Anna, która po śmierci sąsiada wchodzi w posiadanie dokumentacji odnośnie tej wyprawy. I tak zagłębia się w temat wydarzeń z 1959 r.
W książce przedstawiono szczegółowo wszelkie raporty, protokoły i dokumentację z wyprawy. Włącznie ze szczegółowym spisem wszystkich przedmiotów znalezionych na miejscu zdarzenia jak i przy wszystkich 9 osobach (włącznie z odzieżą, w którą byli ubrani). Przyznam, że ten spis akurat przejrzałam pobieżnie ;p Może to być nużące dla czytelnika. Podejrzewam, że autorka chciała, aby lektura była dla czytelnika łatwiejsza w odbiorze i stąd postać Anny. Z jednej strony ułatwiło to lekturę, inaczej mielibyśmy po prostu kopię dokumentów, ale z drugiej strony postać Anny i jej perypetie małżeńskie uważam za słaby punkt książki. Do tego dochodzą niewyjaśnione w książce sytuacje, gdy Anna znajduje w swoim komputerze dopisany tekst, którego nie ona jest autorem. Nie napisał tego jej mąż, więc skąd się tam wziął?
Na koniec autorka zrobiła fajne podsumowanie i wypisała wszystkie teorie, jakie powstały o wydarzeniach z przełęczy Diatłowa.
Ze względu na to, że nie znałam wcześniej historii o tej tragedii była to dla mnie ciekawa lektura, która tylko zachęca do zgłębienia tematu. Książka sama w sobie jest według mnie niedopracowana.