Rebeka Rowenna Randall ma całkiem sporo rodzeństwa, razem z nią jest ich siedmioro. W związku z trudną sytuacją bytowo-mieszkaniową matka postanawia odesłać jedną z córek do swoich bezdzietnych sióstr, aby te dopomogły w wychowaniu i wykształceniu dziewczynki. Początkowo miała to być Anna, ale najstarsza córka była bardziej przydatna do pomocy w gospodarstwie niż roztrzepana Rebeka. Tym sposobem nasza główna bohaterka trafia pod dach starych ciotek, które rygorystycznie zabiorą się do jej kształcenia i wychowania.
Rebeka trochę przypomina mi Anię Shirley. Tak jak marchewkowłosa koleżanka, miała skłonność do wpadania w tarapaty oraz ogromną wyobraźnię i zdolność do zjednywania sobie ludzi. W końcu sprzedanie trzystu kawałków mydła jednemu człowiekowi wymaga pewnego wyczucia.
Książka jest z gatunku tych romatyczno-naiwnych historii dla dorastających panienek i jak większość takich opowieści ma swój urok.