A dzisiaj sobie ponarzekam – bo zawiodłam się mocno na lekturze „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami – królowe zbrodni”, autor Christopher Berry-Dee.
Dawno tak bardzo nie zmęczyłam się, gdy czytałam jakąkolwiek książkę. Słyszałam pozytywne opinie o książkach z serii „Rozmowy…” i w ciemno wzięłam kiedyś w księgarni. Pechowo trafiłam chyba na jedną ze słabszych jego książek, co potwierdzają też opinię innych użytkowników na Lubimyczytać.pl. Miałam oczekiwania wobec tej książki – że autor porwie mnie rozmowami z osadzonymi, może i z bliskimi tych osób, natomiast dostałam… książkę, w której mam wrażenie, że każda sprawa była opisana po łebkach. A niektóre sprawy nie dotyczyły nawet seryjnych morderczyń, jak obiecuje tytuł książki.
Przyzwyczaiłam się do reportaży z gatunku true crime spod pióra np. Katarzyny Bondy (Polskie morderczynie, to była jedna z pierwszych książek tego typu, którą czytałam), czy reportaże Izy Michalewicz (choćby Kryminalny Wrocław), nie mówiąc już o reportażach Andrzeja Gawlińskiego (np. Morderca z wiatraka). W wymienionych wcześniej tytułach niczego mi nie brakuje – dostałam to, co autor obiecał na okładce, spodziewałam się wtedy zdjęć, opisów i przede wszystkim tego, że autor reportażu nie narzuca czytelnikowi swojego zdania. To mnie najbardziej irytowało podczas lektury, odniosłam wrażenie, że autor wywyższa się, jest nieprzyjemnie ironiczny, nazywa niektórych „bohaterów” książki idiotami. I nie chodzi mi o to, żeby bronić morderczynie – bo nie o to mi chodzi, jednak chciałabym sama dojść do wniosków, że ktoś postąpił głupio, naiwnie lub myślał, że jest mądrzejszy od wymiaru sprawiedliwości, a nie dostać informację, że osadzona jest idiotką, bo myślała, że coś jej się uda.
Autor sporo też nawiązuje do swoich innych publikacji, sugerując, że w innych książkach znajdziemy bardziej rozbudowany temat, co jest równie irytujące. Pojawiają się też co chwile, równie irytujące, wtrącenia myśli zupełnie o innej sprawy – powoduje to, że czytelnik może zgubić wątek.
Jeśli mam tutaj fana Berry’ego-Dee, to zapewne ta opinia się nie spodoba. Ale nie potrafię znaleźć plusów, poza tym, że książkę czyta się szybko. Mimo mojej sympatii do tematyki true crime autor ani trochę mnie nie zaciekawił. Czuję się oszukana przez opis na okładce – „Tym razem przygląda się psychice kobiet, które dręczyły, mordowały i torturowały” – o psychice kobiet tam naprawdę jest niewiele. Książka jak dla mnie napisana i wydana na siłę. I wątpię, bym sięgnęła po inne z serii „Rozmowy…”.