Żyjemy z dnia na dzień. Czas wypełniają nam codzienne obowiązki, codzienne małe i większe problemy. Przejmujemy się rzeczami, które nie mają tak naprawdę większego znaczenia. Banałami, o których prędzej czy później zapomnimy.
"Sabo się zatrzymał" to zbiór miniesejów traktujących o próbie przetrwania po śmierci bliskiej sercu osoby, o próbie życia, kiedy Ziemia się dla nas zatrzymała.
Jak żyć kiedy świat się dla nas skończył. Kiedy się okazuje, że nic już nie istnieje, a nasze dalsze życie przypomina otwartą, zaropiałą ranę, którą ktoś zasypał solą. Kiedy czujemy się jak obserwator bezwartościowego filmu, który oglądamy przez śnieżący ekran i tylko chcemy, żeby ktoś odłączył prąd.
"Kiedy jesteś już gotów, żeby udawać siebie, zatrzymujesz się na chwilę przed niby-lustrem i przyglądasz się atrapie swojej twarzy, która w miarę jak para znika ze szkła, staje się coraz lepiej widoczna. Jesteś kopią kopii. I tkwisz tu bez ruchu. Czy właśnie to tak bardzo boli?"
Oto Horvat w poetycki sposób pisze o codzienności, która stała się trwaniem w ciągłym i stale narastającym poczuciu winy. Winy tego, który został. Tego, który musi dalej żyć sam. W piękny sposób wspomina zmarłą żonę, pisze o miłości do niej w sposób niezwykły - o miłości wyrażającej się w uwielbieniu do gestów, czy przyzwyczajeń.
"Później latem obserwowałem ją, jak schodzi stromą ścieżką na dziką plażę, gdzie czekałem na nią niecierpliwie. Miała na sobie czerwony dwuczęściowy strój kąpielowy, w jednej ręce niosła klapki, w drugiej - książkę zawiniętą w ręcznik. Co rusz zasłaniały ją szerokie pnie sosen, ale zaraz się wyłaniała i znów ją widziałem. Chciałem, żeby czym prędzej znalazła się przy mnie, a jednocześnie, żeby zwolniła kroku i szła, ciągle szła, abym mógł nadal patrzeć, jak ostrożnie stąpa po kamieniach pokrytych igłami, podziwiać słońce na jej skórze i gęstych blond włosach. Pragnienie chwili i pragnienie wieczności mieszały się ze sobą jak fale pod skałami kilka metrów ode mnie".
To też studium żalu, ogromnego i namacalnego bólu. Słowa pełne emocji, które zalewają wrażliwego i świadomego czytelnika. To niezwykle intymny pamiętnik uczuć, próby zdefiniowania ich za pomocą zdań.
W niektórych momentach czułam się jakbym stała obok, cierpiała razem z nim. Na ten zbiór trzeba być przygotowanym, bo nie jest on łatwy w odbiorze.
Oto Horvat przewrotnie pisze również o życiu. O jego małych przyjemnościach, których z reguły nie dostrzegamy. O poczuciu bliskości z drugim człowiekiem, które znaleźć nawet we wspólnym milczeniu. O odczuwaniu zmysłowym. O prostocie życia, małych przyjemnościach.
Na uznanie zasługuje również przekład pana Miłosza Waligórskiego. Zachowanie rytmu, tonu wypowiedzi w tak trudnej formie wypowiedzi jaką jest esej - nie jest łatwą sztuką - a czytanie było wielką przyjemnością, choć obfitującą w łzy.
Polecam czytelnikowi dojrzałemu, dojrzałemu emocjonalnie, gotowemu przejrzeć się w czyichś trudnych doświadczeniach i podjąć się próby zrozumieniu ich.
Empatia jest bardzo cenną, choć dziś rzadką cechą - warto ją w sobie pielęgnować.