Na pokładzie statku pocztowego podróżuje angielska lady i irlandzka guwernantka. Kobiet nie łączy nic, lecz ich fizyczne podobieństwo jest uderzające.
Zrywa się sztorm, następuje katastrofa, po guwernantce ginie wszelki ślad. Lady korzystając ze sposobności, kradnie tożsamość Claire Tilton i trafia do majątku Brookmore'a jako opiekunka osieroconych bratanic. Narastająca zażyłość lorda i nauczycielki jest solą w oku tak jakby narzeczonej lorda, która z radością oddałaby ją psychopacie, byle tylko pozbyć się konkurencji.
I mimo, że ostatecznie znośny - w czytaniu najbardziej to jest takie nie wiadomo co.
Romans niby zacny, ale pisany na kolanie. Nierówny, nienaturalny, wymuszony. Niby gładki - ale redakcja uwiera, niby daje się czytać, ale męczy i nuży. Szurpaty, grubo ciosany, nieforemny pokrak.
Największą satysfakcją był koniec, bo już nie muszę. Ani czytać ani pamiętać.
Słaba to ocena. Bardzo słaba.