Wahałam się pomiędzy pięcioma a sześcioma gwiazdkami. Doceniam autora za pomysł, a raczej kompilację pomysłów niekoniecznie nowych, ale polanych współczesnym sosem.
"Ślepa wiara" to krótka powieść SF pokazująca Londyn w przyszłości, może za jakieś sto lat. Miasto jest w dużej części zalane wodą (podniósł się poziom oceanów), zatłoczone do granic możliwości, a ludzie żyją w cywilizacji łączącej zaawansowane technologie z totalną naiwnością, bigoterią i ignorancją w innych dziedzinach. Panuje teokracja, bezwzględna w sposobie działania i zasięgu jej władzy, wyznawana religia jest mieszanką chrześcijaństwa w wersji light, kultu księżnej Diany, wiary w astrologię, tarot i pseudoprawdy pop-psychologii. Z drugiej strony nauka oparta na dowodach, poddana rygorom rzetelnej analizy jest absolutnie odrzucona, umysły krytyczne musiały zejść do podziemia. Dla mnie wizja świata w najwyższym stopniu wymagającego od ludzi ekshibicjonizmu na każdym polu była tym bardziej przerażająca, że uważam ją za realną wizję. Obowiązkowe "dzielenie się" filmami z prywatnych momentów życia(pierwszy seks, kolejne razy w różnych konfiguracjach, narodziny dziecka,każde wydarzenie), bycie atakowanym przez kanały inforozrywkowe wszędzie i bycie podglądanym przez sąsiadów i znajomych bez możliwości odłączenia się, byłoby dla mnie straszne. Introwertycy w świecie "Ślepej wiary" mieli naprawdę przerąbane, tak samo jak romantycy, ludzie myślący krytycznie i nieprzyjmujący wciskanych im dogmatów "Miłości". Biada nam, jeśli idziemy w tym kierunku.
Literacko Ben Elton nie zachwycił mnie, zdecydowanie nie jest to literatura wysokich lotów. Raczej można traktować te powieść jako publicystykę w przebraniu SF przestrzegająca przed odłożeniem rozumu na półkę. Dobre i to.