Mam wrażenie, że jest to powieść dla młodzieży a ja jestem na nią za stary. Albo nie jestem w stanie przyjąć sposobu opowiadania Pilipiuka? Jest tu mnóstwo niepotrzebnych słów, rozważań i uwag, które ani nie mają wpływu na akcję, ani nie pomagają wyobraźni. Wodolejstwo. Po przeczytaniu całego tomu nie pozostaje nic wartościowego do zapamiętania. Wzmianki o postaciach i wydarzeniach z historii Norwegii, Danii i Szwecji mogą, owszem, spowodować chęć doczytania o nich, choćby w Wikipedii - i to jest jedna pozytywna inspiracja, wynikająca z książki. Druga opiera się na kreatywności wyobraźni Pilipiuka w kompilowaniu przeszłości z przyszłością. Może i trafne jest biadolenie autora nad faktem, że współczesne nastolatki są antybohaterami: nic konkretnego nie potrafią, ich wiedza jest szkolna i niepraktyczna, zajmują się nieżyciowymi problemami a w dodatku nie mają pojęcia, co to odwaga, honor, ojczyzna czy wiara. Wysłanie ich w przeszłość traktują więc jako szansę, żeby: 1. za darmo przeżyć wycieczkę, która dziś kosztowałaby setki euro, 2. nauczyć się czegokolwiek, zwłaszcza przetrwania i patriotyzmu. Trochę to dla mnie zanadto dydaktyczne. Ale może dla młodzieży atrakcyjne? Ja, jako nastolatek wolałbym chyba jednak w dalszym ciągu historie o Tomku Wilmowskim...
Ponadto wiele elementów akcji nie wygląda zbyt wiarygodnie: chłopak-niezguła w jedno popołudnie wykonuje 2 pary funkcjonalnych nart z wiązaniami, 2 pary rakiet śnieżnych i namiot z tropikiem? I jako Polak z 20. wieku od dziecka zna duński i norweski? Musi bohater do Norwegii jeździł na truskawki już z ojcem, albo jeszcze jako dziecko malował z nim domy.
Dzieckiem w kolebce kto jeździł na saksy,
Ten młody i nynorsk umie,
Dobrze podliczy baksy,
Pierwiastki liczy w rozumie...?
Gdyby Pilipiuk był o 10 lat starszy otrzymalibyśmy pewnie apologię handlu na dworcu Keleti a bohater język węgierski w prezencie?
Generalnie autor niestety nudzi, zwłaszcza gdy wikła się w wątpliwej wartości rozważania - moralne i historiozoficzne. Na poziomie gimnazjalnym. Mocno podejrzewam, że wirtualnym odbiorcą tej powieści są rzeczywiście nastolatki - dodatkową wskazówką jest wiek głównych bohaterów. Akcja ponadto kojarzy mi się niezbyt pochlebnie z agresywnie głupimi amerykańskimi serialami dla młodzieży, w których współcześni uczniowie z komórką i w adidasach przenoszeni są w czasy, o których czytają w podręcznikach i... oczywiście zostają bohaterami w zamierzchłych epokach. Plus dla Pilipiuka, że u niego jest odwrotnie: to te dzieciaki mogą się czegoś z przeszłości nauczyć.
Interesujący jest w powieści koncept osadzenia akcji w basenie Morza Bałtyckiego i jako taka dbałość o realia historyczne, zwłaszcza że akcja w dużej części dotyczy Skandynawii, o której historii w Polsce mało kto ma pojęcie.