Kim jest Allan Karlsson? Uroczy staruszek, kolorowy ptak, który podbił moje serce. Na swoje setne urodziny zrobił sobie prezent. Uciekł przez okno z domu spokojnej starości, elegancko wystrojony i w obszczykapciach, a przed pierwszą napotkaną osobą „ próbował uchylić kapelusza, którego w pośpiechu zapomniał”. Allan wiedział, że „dostał od życia nadgodziny, więc nie chciał ich marnować”. Kolejny raz w swoim życiu rzucił się w wir przygody i popłynął z prądem wydarzeń wiedząc, że „będzie co będzie, bo zwykle tak jest”. Zabił mordercę, okradł złodzieja, wykiwał prokuratora. Podróżując kupionym autobusem, drezyną i wynajętym samolotem z własnym słoniem - Sonią na pokładzie wraz z nowymi przyjaciółmi znalazł spokojną przystań na kolejne stulecie, bo zamierza jeszcze pożyć, oj zamierza. Tyle o wątku teraźniejszym.
Natomiast minione 100 lat życia Allana i jego koleje losu przyprawiają o zawrót głowy. To obieżyświat - piroman, znajomek Trumana, Stalina, Mao Zedonga, Kim Ir Sena, Franco, Churchila i Einsteina, którego chłopska filozofia, prostolinijność i czasem bezmyślność miały znaczący wpływ na losy świata i narodów. Ileż znanych postaci przewinęło się przez jego życie, w ilu faktycznych historycznych wydarzeniach brał udział, ile sprowokował, do ilu dołożył swoją cegiełkę. Świat inaczej wyglądałby bez Allana Karlssona.
Bzdura? Absurd? No pewnie. W tej książce absurd goni absurd i absurdem pogania. Autor przekroczył wszelkie granice brawurowo łacząc fikcję z rzeczywistością. I powstała zakręcona powieść miód-malina dla tych, którzy mają w sobie wystarczająco dużo luzu, by nie brać wszystkiego na serio, patrzeć na świat z przymrużeniem oka i beztrosko chichotać i bawić się przy lekturze.
Książkę wysłuchałam w mistrzowskiej interpretacji Artura Barcisia. Niestety, teraz z jego twarzą kojarzy mi się stulatek Allan. Nie wiem, czy byłby z tego zadowolony. Jeden i drugi. A może usiedliby razem i wypiliby wódkę?
W roku 2005 Allan Karlsson miał 100 lat, więc dziś ma 115. Ciekawe, czego dokonał przez minione 15 lat. Czy przypadkiem w 2007r. nie maczał palców w filipińskiej chorobie naszych polityków? A w 2010r. w aferze Wikileaks? Czy w 2011r. nie odwiedził przypadkiem Fukushimy? Nie zdziwiłabym się.
Podobno rozstał się z żoną Einsteina i niebawem przylatuje do Polski, by wziąć udział w kolejnej edycji „Sanatorium Miłości”. Ciekawe, czy weźmie ze sobą Sonię?
„Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba” ( cytat z biblii, którą handlował jeden z przyjaciół Allana)